Strony

środa, 3 lutego 2016

Cud dwudziesty :)

Złożyłam ostatnią rzecz w białym kolorze. Pamiętna sukienka.. Wszystko przywoływało mi wspomnienia, które niewątpliwie były bolesne. Musiałam od tego odpocząć. Odetchnąć nowym powietrzem. Chciałam wyjechać. Odciąć się od szarej smutnej rzeczywistości. Jak zwykle wraz z komplikacjami pojawiała się w mojej głowie koncepcja ucieczki. Nie miałam odwagi ani siły na walkę z uczuciami. Emocje skierowane w stronę Gregora musiałam odkreślić grubą linią i wyrzucić na zawsze z pamięci. Jeszcze tylko kosmetyczka i już mnie tu nie będzie. Wyjdę, zamknę za sobą drzwi i już nie wrócę. Gdyby to tylko było takie proste. Mój misterny plan legł w gruzach wraz z odgłosem przekręcania klucza w zamku drzwi wejściowych. Wzięłam do ręki niewielką torbę i opuściłam mój dotychczasowy pokój. Nie rozglądałam się na boki, nie odczuwałam takiej potrzeby, a jednak ta czynność przydałaby mi się w zaistniałej sytuacji. Z całym impetem wpadłam na Stefana.

Pod wpływem zderzenia osunęłam się bezwładnie na podłogę, on upadł tuż przy mnie. Siedzieliśmy na drewnianym podłożu twarzą w twarz, w całkiem niewielkiej odległości. Kątem oka zerknęłam na jego tęczówki wyblakłe, smutne, zamglone,  przepełnione bólem. Oczy miał podkrążone i lekko zaczerwienione. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie od czasu pogrzebu. Spoczywaliśmy tak krótką chwilę. Po owym okresie czasu na jego policzkach zalśniły słone łzy. Znowu płakał. Nie bał się okazywać własnych emocji.. Pomimo, że był mężczyzną umiał przyznać się do odczuć jakie w danym momencie władały jego organizmem.

- Zostawiasz mnie? - spytał zdławionym głosem. Dobitnie się we mnie wpatrywał. - Po tym co teraz się wydarzyło tak po prostu chcesz wyjechać ? Nic dla Ciebie nie znaczę? - wbił kolejne ostrze prosto w moje krwawiące serce. Zacisnęłam wargi w wąską linię, próbując się uspokoić. Położyłam dłoń na jego ramieniu.. Szybko ją strącił. -Chciałbym być tak obojętny jak ty. Oddaj mi swoją bezuczuciowość, chłód, okrucieństwo. - wymieniał po kolei, na nowo mnie raniąc. Ale czy ja go nie krzywdziłam? O wiele bardziej niż on słownie..

-Stefan.. Nie dam rady.. - zdołałam wydusić przez zaciśnięte zęby. Pokręcił przecząco głową i odgarnął kosmyk włosów, który zsunął mi się na czoło.

-Gdybyś wykazała choć trochę inicjatywy... Pomógłbym Ci.. Przeszlibyśmy przez to razem.. Chciałem ci to zaproponować, ale jest już za późno. Ten świat zobojętniał.. Mój świat, który dostrzegłem w Tobie właśnie runął. Możesz odejść. Drzwi są otwarte, a ja nie będę Cię już więcej zatrzymywał. - zakończył podnosząc się z ziemi. Powoli powędrował w kierunku schodów. - Jeśli chcesz zostać w Austrii, to nie w tym domu. Nie jest on przytułkiem. - rzucił na odchodne i powędrował na górę.

Nie mogłam wyjść z szoku. Przez kilkadziesiąt minut starałam się przyswoić jego słowa. Każde zdanie wypływające z jego ust, ale mój mózg uodpornił się na ową czynność. Rozsądek pokierował moim organizmem. Chwyciłam torbę i opuściłam biały budynek, zostawiając w nim cząstkę siebie i swoich wspomnień...

~ Stefan ~

Ubrałem koszulę w kratę. Nadszedł czas na odwiedzenie sali konferencyjnej. Kolejne rozmowy z dziennikarzami. Tym razem na temat rozpoczynającego się Turnieju Czterech Skoczni. Wypsikałem ubranie sporą ilością moich ulubionych perfum. Silna woń z dużą siłą uderzyła w moje nozdrza. Przejechałem dłonią po włosach, delikatnie je mierzwiąc. Odstawiłem flakonik z pachnącą cieczą i rzuciłem ostatnie spojrzenie na własne odbicie. Nie wyglądałem jak chodząca porażka.

Opuściłem małą łazienkę umieszczoną w jednym z hoteli w miasteczku zwanym Oberstdorf. Następnie wyszedłem na korytarz. Hol rozciągał się na dość długą odległość, którą pokonałem w dość krótkim czasie. Wszystkie mijane pokoje były pozamykane, gdyż wszyscy już tłoczyli się na dole. Nigdzie mi się nie spieszyło. Jeśli faktycznie zależało im na porozmawianiu ze mną musieli trochę poczekać. Może i stałem się bardziej zamknięty w sobie i arogancki, ale kto chciał to już dawno się z tym pogodził.

Wcisnąłem przycisk oznaczony cyfrą 0 i już po chwili znalazłem się na parterze sporego budynku. Zostawiłem za sobą windę. Wyminąłem parę dziennikarzy z aparatami fotograficznymi w ręku i otworzyłem drzwi, skutecznie przerywając ciszę panującą podczas wypowiedzi Gregora Schlierenzauera. Wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie. Nie zważając na ciekawski wzrok natarczywego reportera z pierwszego rzędu usiadłem obok kolegów z drużyny. Wyciągnąłem nogi i zająłem jak najwygodniejszą pozycję. Parę odpowiedzi od innych skoczków. Nudne wymiany zdań...

- Czy to prawda, że myślał Pan o skończeniu kariery z powodu śmierci Michaela Hayboecka? - pytanie zostało skierowane w moją stronę. Spojrzałem na dziennikarza jak na idiotę. Przez dłuższy czas nie potrafiłem wydusić nawet jednego krótkiego przekleństwa.

- Podobno miał pan romans z partnerką samego Gregora Schlierenzauera. Ale wkrótce ona pana zostawiła. Czy to wszystko plotki? Nie ma dymu bez ognia.. - padło z innej strony sali. Uniosłem brwi. Sytuacja wymykała mi się spod kontroli. Zacząłem rozglądać się na boki. Moje zdezorientowane spojrzenie zatrzymało się na twarzy Heinza Kuttina. Mężczyzna odchrząknął i zdecydowanym ruchem chwycił mikrofon.

- Drodzy panowie. To konferencja dotycząca Turnieju Czterech Skoczni, a nie życia prywatnego pana Krafta. Zachowajmy choć trochę szacunku i przyzwoitości. - powiedział trener naszej reprezentacji i zaprezentował jeden ze swoich eterycznych uśmieszków. Na koniec pokazał niezrozumiały znak w stronę prowadzącego ową konferencję, a ten szybko ją zakończył.
Wypadłem z sali jak pocisk. Nie miałem zamiaru dłużej znosić tych hipokrytów, hien, wrednych drapieżników. Wytrzymać z takimi ludźmi niestety graniczyło u mnie z cudem.

* * *

Drzwi do mojego pokoju zostały lekko uchylone. Przez otwór wsunął się Gregor. Jego zmieszany wzrok spoczął na mojej obróconej ku niemu twarzy. Uniósł prawą dłon i koniuszkami palców podrapał się po głowie.

-Mogę wejść? - spytał z czystej formalności. Przewróciłem oczami i zsunąłem białą kołdrę z własnego nosa. Westchnąłem cicho i przeszedłem do pozycji siedzącej.

-Prawdę mówiąc, już to zrobiłeś. - zauważyłem słusznie. Splotłem razem swe długie, kościste palce, którymi po chwili zacząłem się bawić. Schlieri opuścił podbródek. Widziałem wyraźnie, że coś go męczy i sam nie wie jak owy temat zacząć. -Opowiadaj co się stało. Chyba, że przyszedłeś pogadać o mojej wczorajszej wygranej. - zażartowałem zerkając na niego z ukosa. Jeden z jego kącików przy ustach powędrował ku górze.

- Ona chce się z Tobą spotkać. Porozmawiać. Wszystko wyjaśnić. - zaczerpnął powietrza do płuc. - Jutro po naszym powrocie.. - dokończył uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. Zmarszczyłem brwi, a następnie całe czoło.Odchrząknąłem cicho. - Myślę, że powinniście pogadać.

- Po miesiącu milczenia obudziło się w niej poczucie empatii? - prychnąłem paznokciami przejeżdżając po materiale moich jasnych dżinsów. - Wiesz, jeszcze ją jestem w stanie zrozumieć. - tłumiony do tej pory gniew zaczął powoli narastać. - Ale ty doradzasz mi coś takiego? Bez słowa się z nią rozstałeś. W ogóle jej nie kochałeś, prawda? Była Twoją zabawką? - wymieniałem, a w jego czekoladowych oczach objawiły się pioruny. Zacisnął perliste rzędy zębów, a następnie również Swoje wargi. - Stałeś się wujkiem dobrą radą, a sam nie umiesz poukładać własnego życia? Gratuluje. - jego dłoń ułożyła się w pięść. Moc uścisku była na tyle duża, że kłykcie mu pobladły. Zmierzyłem go wzrokiem i z premedytacją cicho się zaśmiałem. Jego kończyna niemal natychmiast spoczęła na złotej klamce.

- Jesteś chamem. Podjąłeś idealną decyzję. - wymamrotał i w mgnieniu oka opuścił hotelowy, przepełniony zgniłą żółcią pokój. Przymknąłem powieki, nie mogąc znieść kłębiących się w mojej głowie myśli. Każda z nich podpowiadała mi tylko jedno - ,,Wybacz jej wszystko i przygarnij. Ona potrzebuję Ciebie i Twojego wsparcia.'' Starałem się je odgonić, jednak wszelkie próby kończyły się fiaskiem. Opadłem na łóżko, a łaskawy Morfeusz porwał mnie we własne objęcia, zabierając na wycieczkę do jego pełnej niespodzianek krainy.

* * *

Zazwyczaj nie czytywałem gazet, tym bardziej kobiecych, ale czekanie na spóźniony ponad godzinę samolot zmusza człowieka do ostateczności. Chwyciłem pisemko, spoczywające na stole i począłem przewracać kolejne strony. Żadna z nich nie przykuła mojej uwagi, czego spodziewałem się już na samym początku. Nadal nie dokonałem wyboru w sprawie spotkania z Malak. Nie sądziłem, że kolorowy gniot mi w tym pomoże. Dostrzegłem, że coraz więcej ludzi się niepokoi. Mogło oznaczać to tylko jedno - będziemy tu czekać jeszcze dość długo. Wróciłem wzorkiem do tytułu pewnego artykułu, który o dziwo mnie zaintrygował.

,,Szczytem ludzkiej głupoty jest tęsknota za człowiekiem, którego prawie w ogóle się nie zna. Czy dusza i umysł stworzeń zamieszkujących naszą planetę są zdolne do zauroczenia się w cichym, skrytym w sobie osobniku? Czemu świat, który pozornie poznajemy jako by był prosty, tak bardzo komplikuje się wraz z pojawieniem się jednej, magicznej istoty? Ukazuje się ona w naszym życiu zupełnie niespodziewanie i nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, całe nasze usposobienie zmienia się. Stajemy się potulnymi niewolnikami własnego losu. Sami tłamsimy inne wartości na rzecz obcego Nam uczucia. Porzucamy ambicje, marzenia i zupełnie zatracamy się w nowych emocjach, szybszym biciu serca na sam widok ukochanej osoby. Podsumowując - ślepniemy i głupiejemy z miłości!''

Słowa zawarte w wypowiedzi Pani profesor z collagu w Cambridge uderzyły we mnie z ogromną siłą. Poczułem jakbym nagle doświadczył olśnienia. Utkwiłem swój nieobecny wzrok w krajobrazie za oknem. Może o właśnie Bóg próbuje nas połączyć, a wiara na prawdę czyni cuda?


******************
Jest i 20. 
Całkiem neutralne w porównaniu z poprzedniczkami :) 
Powrót do szkoły po 2 tygodniach przeryw to istna katorga.
Niestety i taką sytuację trzeba przetrwać :/ 
Mam nadzieję, że powyższy twór przypadł Wam do gustu. 
Możecie wyrazić swoją opinię w komentarzach. 
Z góry dziękuje :3. 
Pozdrawiam :*

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. W sumie nie za bardzo wiem co napisać.
      Hmmm to może tym razem Stefan.
      Najpierw chciał jej pomóc, a sam potrzebował jej bliskości. Teraz nie potrafi się z tym pogodzić. Stał się strasznie zamknięty w sobie. Oprócz Michaela i Malak nie ma nikogo, kto dał radę by mu pomóc. Ona chce się z nim pogodzić, naprawić to, pomóc mu. On musi się zgodzić. Inaczej będzie wrakiem Stefana. Tego Stefana, który jest zakochany w Malak.
      Znając mnie są jakieś błędy, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że już trzeci tydzień choruję i to powoli mnie wykańcza.
      Zapraszam na nowy u mnie. Chyba inspirowałam się trochę tobą.
      Pozdrawiam
      PM

      Usuń
  2. taki smutny ;//
    idealnie komponujący się z dzisiejszym dniem ;/
    Mam mieszane uczucia do Stefiego. Z jednej strony zachował się nie tak do Malak, ale tak mi go szkoda po śmierci(za którą zapłaci autorka), aż serce mi się kraja.
    Pisz szybciutko ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! ;*
    Ech... smutno mi, wiesz?
    tak szczerze, to nawet nie wiem, co napisać, więc wiedz jedynie, że byłam i przeczytałam...
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wyjdzie słońce...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem
    Ale dziś smutno 😭 oczywiście rozdział świetny. Bardzo mnie poruszył :|
    Stefan moim zdaniem się trochę pogubił. Naprawdę nie wiem co napisać :/ ale jeśli chodzi o to spotkanie Malak i Stefana to jestem na tak.
    Czekam na następny (mam nadzieję że weselszy :)) )
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, tak smutno :(
    Ale nie jest łatwo postawić się w podobnej sytuacji, co Malak. Straciła być może jedynego życzliwego członka rodziny. I w ogóle to przecież był Michi.
    Trudno mi uwierzyć w obojętność Gregora. Dlaczego tak łatwo pozwolił to wszystko zakończyć? Nie rozgryzłam jego postępowania.
    Za to na plusik oczywiście Stefan. Mimo urazu do dziewczyny to on jedynie tak bardzo przejmuje się jej losem. Zachowuje się tak, jak powinien zachować się w tym wszystkim Gregor. Wierzę, że jego tęsknota za Malak wygra z niechęcią na spotkanie z nią. Może coś tu nam zakwitnie :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, w końcu mogłam tutaj zawitać. :) Wybacz, że tak długo mnie tutaj nie było, ale niestety doba ostatnimi czasy bywa dla mnie za krótka. :(
    A powyższy rozdział? :o
    Wow! Bardzo mi się podoba! ♥
    Ale jest mi także niesamowicie smutno...
    Strata Michaela jest niesamowitym ciosem dla Stefana i Malak. Nie jest im łatwo. Michael był ich najlepszym przyjacielem. Był ich powiernikiem. Był wyjątkowy.
    Stefan jest chyba nieco zagubiony w swych uczuciach, w tych wszystkich emocjach, ale mimo wszystko troszczy się o Malak. W przeciwieństwie do Gregora, który jest tak obojętny, że aż mnie do drażni! :/ Jak on może być tak nieczułym egoistą? :(
    Czekam na kolejny! :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń