Strony

środa, 16 grudnia 2015

Cud dwunasty :)

,,To uczucie gdy nagle wśród tłumu ludzi ogarnia Cię samotność.. Gdy nagle czujesz chłód, kiedy zewsząd otacza Cię temperatura 30 stopni. Zwolniona akcja serca po długim tańcu. Nie potrafię zapomnieć jego bólu, cierpienia, smutku.. Gre..'' Nie, nie miałam się dobrze bawić, dosyć tego. ,,Wmawiasz sobie coś. Wiemy jednak że nie wybijesz sobie go tak po prostu z głowy..''

-Malak wszystko okej? - spytał Stefan kucając przede mną. Spojrzałam w Jego czekoladowe oczy i pokiwałam przecząco głową. Westchnął cicho i zajął miejsce obok mnie. -Co się dzieje? - zadał kolejne pytanie, na które niekoniecznie znałam odpowiedź. Chociaż. Może nie chciałam jej znać? ,,O tak, teraz już lepiej..''

-Wyjaśnij mi jedno. Czy przed moim przyjazdem też się kłóciliście?- zapytałam bez ogródek, wpatrując się z zaciekawieniem w Swoje dłonie. Gdy przeniosłam wzrok na Jego tęczówki zaobserwowałam gasnący w nich z sekundy na sekundę blask, radość, zafascynowanie.

-Tak myślałem. - odparł tak na prawdę nie odpowiadając na poruszone przeze mnie zagadnienie. -Nie martw się, jest dużym chłopcem nie zrobi sobie nic złego. - prychnął z wyraźnym niezadowoleniem. - Powinnaś się bawić a nie myśleć o tym idio.. o Gregorze. - zacisnął wargi w wąską linię i utkwił Swój wzrok gdzieś na twarzach ludzi tańczących na parkiecie.

-Nie o to pytałam. - odrzekłam stanowczo. Chciałam zwrócić Jego uwagę na moją osobę. Dotknęłam delikatnie jego ramienia. -Stefan? - zacisnęłam dłoń na górnym ramieniu bruneta. Nie ruszył się nawet o milimetr.

- Zatańczymy? W końcu to Twoje urodziny. W dodatku 18. - spróbował zdobyć się na delikatny uśmiech i wystawił dłoń w moim kierunku. Chciałam odmówić, nawet już zaczynałam robić przeczący ruch głową, ale wtedy bez pytania pociągnął mnie za rękę tak, ze stanęłam na równe nogi. Chwilę później staliśmy na uboczu fragmentu klubu przeznaczonego do tańca.

-Nie umiem Stefan.. Nigdy z nikim nie tańczyłam. - przyznałam szczerze delikatnie się pesząc.

-Poprowadzę Cię. Keep calm. - nagła zmiana piosenki. Zapowiedź i moja grobowa mina. ,,Z dedykacją dla dzisiejszej jubilatki. Najlepszego Aniele.''. Postukałam się po czole. Usłyszałam nieznany mi język, trudny, dziwny.

-Po jakiemu to? - uniosłam brwi do góry kładąc delikatnie moją górną kończynę na ramieniu Krafta. Parsknął śmiechem. Uszczypnęłam go, a on lekko odskoczył i pokiwał z dezaprobatą głową, tymczasem z mojego gardła wydobył się cichy chichot.
Z czego ja się
śmieje?! ,,Może z własnej głupoty..''
Taka mądra
, to mi powiedz co to za język?
,,Biorąc pod uwagę to , że jesteśmy w Polsce.. Nie wiem.. Może polski?''
- Okej nieważne. - miałam ochotę zrobić gest w stylu face palm..

Za wszystkich, którzy odeszli - unieś Victorię w powietrze
Póki tu ciągle jesteśmy - trzymaj ją w górze
Dzisiaj nienawiść zabierzmy bez kropli żalu na cmentarz
I pochowajmy pomału - zakwitną róże
Za wszystkich, którzy w to wierzą, razem nie damy im umrzeć
Bo Kwiaty, które nie więdną - to dobrzy ludzie
I nawet, kiedy odejdą, dalej będziemy energią,
która powróci na pewno - obiecuję Ci!

Powoli kręciliśmy się po parkiecie w ciszy. Piosenka przypominała raczej muzykę typu rap. ,,Jestem pełna podziwu Twej spostrzegawczości.''
To miłe.. Zupełnie nie w Twoim stylu.

,,Masz na mnie zły wpływ, mała''
Lajf is brutal..
Wokół nas tuliły się inne pary, a ja czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Po skończonym wykonie na mojej twarzy zagościł subtelny uśmiech.

- I co było, aż tak strasznie? - spytał dokładnie mi się przypatrując. - Chyba Cię nie podeptałem. - dodał oglądając szczegółowo moje baletki. Brak zabrudzeń i siniaków. Ten efekt chyba go zadowolił. Zostałam zmierzona surowym wzrokiem grupy dziewczyn siedzących w kącie. Cholera. Znowu fanki?! ,,Ty to masz szczęście do wpakowywania się w takie sprawy..'' Dzięki za wsparcie. W tym momencie Kraft popatrzył w kierunku w którym zwrócone były moje oczy. Grymas na twarzach nastolatek zmienił się na bardziej przyjazny wyraz.

Westchnęłam cicho i odeszłam na bok.Spuściłam głowę i z zamiarem powrócenia do naszego stolika ruszyłam przed siebie. Wtedy ktoś z impetem na mnie wpadł. Był to ruch pełen złości. Ja, że moje ciało nie należało do najstabilniejszych, upadłam. Pomasowałam Swoje udo i spojrzałam w stronę sprawcy całego zajścia. Jego spojrzenie ciskało piorunami. Rozchyliłam usta.

-Gregor? - zdołałam tyle z siebie wydobyć. - Co ty tu robisz? - zapytałam będąc nadal w szoku. Tysiąc myśli przebiegło przez moją głowę w większości niezbyt radosnych. Delikatnie rozluźnił zaciśnięte pięści. Podał mi rękę w celu naprawienia szkód.

-Nie jestem chamem, chciałem Ci złożyć życzenia. - odrzekł z kamienną miną. Domyśliłam się że coś jest nie tak i to bardzo. -Nie będę skakać w Wiśle. Dziś w nocy mam samolot do Wiednia. - dodał przymykając delikatnie powieki. -Michi też wraca. - zakończył. Stałam jak wryta. Do Naszej dwójki dołączył najpierw blondyn następnie szatyn. Stefan ze znakami zapytania intensywnie wpatrywał się w Swoich kolegów. Hayboeck i Schlierenzauer wymienili się spojrzeniami. Starszy z nich podrapał się po szyi. Złość zupełnie go opuściła pojawił się wstyd? Zmieszanie?

-Dzwoniła Sandra.. - zaczął niepewnie 24- latek. -Oznajmiła mi, że jest w ciąży. W 4 miesiącu. To okres w którym skończyła się spotykać z Gregorem, zaczęła ze mną.  - tu nastąpiła dłuższa przerwa. - Niewiadomo który z Nas jest ojcem. - splótł ręce wyczekując jakiejkolwiek reakcji z Naszej strony. Zmierzyłam wzrokiem twarz Krafta. Był zaskoczony..
Ale i zły?
,,Coś trudno Ci dziś idzie z odgadywaniem emocji. Na co miałby się złościć? Uruchom mózg, bo zamulasz.''
Skup się! To mnie olśnisz

-Prędzej czy później to musiało się stać. Najpierw robicie później myślicie. - burknął niższy mężczyzna. - Wiedziałem, że Greg o nieodpowiedzialny dupek, ale ty ? - zwrócił się do Michiego z wyraźną pretensja w głosie.

-Wybaczcie, ale to chyba nie moja sprawa. Nie będę się wtrącać i ingerować w Wasze życie. - podeszłam do Naszego stolika. Nikt nie protestował. Chwyciłam bluzę Krafta uprzednio go o tym informując. Przykryłam szczelnie moje gołe ramiona. Pomachałam delikatnie dyskutującym skoczkom. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale faktycznie nie powinnam się w nic pakować. Niech podejmują decyzję jakie uważaja za najodpowiedniejsze.

Uczucia, które mną zawładnęły zupełnie przestały się liczyć. Ledwo co ich znałam i doszłam do wniosku, ze muszę odrobinę przystopować b mogę sama sobie zaszkodzić. Nie wolno kierować się emocjami ani sercem, bo obydwie drogi prowadzą do nikąd.Nie potrzebowałam miłosci, szczęścia, związku a przynajmniej tak mi się wydawało. Skręciłam w ciemną uliczkę. ,,Dwa zakręty jeden w prawo drugi w lewo i będę na miejscu.'' Mocniej zacisnęłam dłonie na krawędziach rękawów. Było zimno jak na sierpień. Przystanęłam chwilę i spojrzałam w niebo. Piękna gwieździsta noc ogarnęła mnie z każdej strony.

Nagle ktoś przerwał moje rozmyślania i złapał mnie za ramiona. Chciałam się odwrócić, zobaczyć ko tak bezczelnie się ze mną wita.. Wtedy poczułam silny ucisk na własnych wargach. Następnie w świetle jasnego księżyca mignęlo mi przed oczami ostrze. Nie pamiętałam nawet jak się nazywam. Przerażenie osiągnęło apogeum.

-Mógłbym Cię zabić. - odezwał się napastnik w moim ojczystym języku. - Ale nie takie mam polecenie. Wracaj do domu, albo nie ujdziesz z Swym marnym życiem. - przyłożył nóż do mojego gardła. -Rozumiesz? - spytał Swym basowym, ciężkim głosem. -W umowie nie było, że mam się trochę nie pobawić. - zaśmial się szyderczo. W moich oczach stanęły łzy. Nie mogłam się ruszyć. Zaczęłam szlochać i drżeć. -Polska to takie nudne państwo. Od czasu do czasu mógłby ktoś tu wywołać jakieś zamieszanie. - Jego ręka zjechała w okolice mojej klatki piersiowej. Ostrą stroną narzędzia przejechał po górnej części białej sukienki skutecznie ją prując.-Nie ruszaj się, bo nie uda mi się wypełnić rozkazu i umrzesz tu i teraz. - zbierało mnie na wymioty. Do moich uszu dobiegł cichy szelest ze strony budynku znajdujacego się niedaleko. Ktoś przekręcił klucz w zamku. Mężczyzna chcący mnie skrzywdzić natychmist pchnął mnie na ziemie i ruszył biegiem w kierunku przeciwnym do dochodzących odgłosów. Wstrząśnięta wcześniejszymi wydarzeniami czułam się jakby nieobecna. Mój duch już dawno chciał zakończyć żywot, ale ciało nadal się sprzeciwiało. Z ceglanej kamienicy wyłoniła się starsza pani.. A przynajmniej tak mi się wydaje.

Nie kojarzę co zrobiłam następnie, ale obudziłam się zupełnie gdzie indziej. Miałam nadzieję, że Bóg w końcu zakończy moje cierpienia i zabierze do siebie. Tam nic by mi już nie groziło. Wierzyłam z całego serca, że nastąpi kres wstydu, poczucia wyobcowania, a przecież wiara czyni cuda...

***********************
Jest 12.
Dziś trochę smutniejsza alternatywa zakończenia.. 
Muszę poprawiac wszystko, więc nie wiem kiedy ujrzycie nowy rozdział
Wiecie jak to w święta dużo pracy itd.. 
Więc jeśli już nie będę miała okazji to żeby nie zapomnieć :
Wesołych świąt, mile spędzonych z rodzinką. 
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
Zostawcie mi mały prezencik w postaci opinii :'D
Pozdrawiam :*

3 komentarze:

  1. Świetny :) Nie spodziewałam się takiego zakończenia ^^ Robi się coraz ciekawiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko co za zakończenie sisss ;O
    i tak napiszesz kolejny, ja cie do tego zmusze ;p
    buźka skarbek i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem :*
    Co to się porobiło :o
    Tyle wydarzeń w jednym rozdziale no no. Po pierwsze Stefan. Czy on jest okropnie zazdrosny o Gregora czy tylko mi się to wydaje? Po drugie ciąża Sandry... Ciekawe kto jest ojcem dziecka (a może nikt z bohaterów :D ) pożyjemy zobaczymy. I po trzecie! Nawet nie wiesz jak ja się wystraszyłam! Tak się bałam że ten ktoś zrobi coś naszej Malak :\ ale gdzie ona jest?! Ta dziewczyna ma ciężkie życie... Wszędzie jakieś problemy. Jak ja jej współczuję.
    No nic pozostaje czekać mi na kolejny rozdział
    Buziaki :* !
    Wesołych Świąt kochana 🎄 😊:*

    OdpowiedzUsuń