sobota, 12 września 2015

Cud drugi :)

Brunetka wystukiwała jakiś rytm. Patrzyłam gdzieś w dal, na szybko mijane przez pociąg drzewa. Księżyc wpadał przez okno do środka. Nadawał przedziałowi tajemniczości i lekko oświetlał wnętrze. Po raz pierwszy obserwowałam otoczenie które nie było moim rodzinnym miastem, po raz pierwszy czułam się wolna i niezależna.

-Co zamierzasz? - spytała Sabira z ciekawością wypisaną na twarzy. I tak długo wytrzymała z tym pytaniem. Była inna niż wszyscy. Nie miała zamiaru dowiedzieć się o mnie większości, potrafiła milczeć i czekać na wyznania z mojej strony.

-W Innsbruck'u mieszka moja ciocia. Kiedyś prowadziłam z nią korespondencje ale rodzice się dowiedzieli i reszty możesz się domyślić. Chciała mi pomóc i się mną zająć nie zważając czy pozwą ją za to do sądu. - skończyłam wypowiedź z oczami pełnymi łez. Byłam wzruszona postawą siostry mojej matki.

-Rozumiem. Widzę, że jesteś zmęczona, odpocznij Malak. - poradziła ciemnowłosa. Widziałam w jej oczach czystą troskę i szczerość. Przymknęłam powieki. Domyślałam się że będę miała duże problemy z zaśnięciem.

-Boję się. To że mnie znajdą jest pewne, ale muszę sobie jakoś z Nimi w końcu poradzić. - dodałam otwierając oczy.

-Będziesz miała moje wsparcie. Na pewno ciocia też Ci pomoże. - zapewniła klepiąc mnie lekko po udzie. -Jeśli uwierzysz, że się uda to tak będzie. - zakończyła lekko się uśmiechając.

-Zawsze chciałam gdzieś wyjechać i zobaczyć cokolwiek. - stwierdziłam znów wlepiając wzrok w okno. -10 lat temu nie myślałam, że będzie mi tak trudno. Ale nigdy nie zwątpiłam. Wiesz dlaczego wierzę w Boga? - spytałam, wiedząc doskonale, że nie zna odpowiedzi. Pokiwała przecząco głową.
Po raz pierwszy opowiedziałam komuś o babci. O tym jak ją kochałam. O tym jak bardzo za nią tęskniłam. Sabira słuchała. Od czasu do czasu na jej twarzy pojawiał się grymas. Opisałam jej każdą moją ucieczkę i kary wyznaczane przez rodziców.

Niejedna łza spłynęła mi po policzku. Nieraz miałam przed oczami obrazy z mojego osobistego piekła. W pewnym momencie przestałam mówić. Brunetka przesiadła się na miejsce koło mnie. Wtuliłam się w nią. Otoczyła mnie ramionami. Po raz pierwszy czułam się bezpieczna i potrzebna.... po raz pierwszy od wielu miesięcy zasnęłam niedręczona żadnymi koszmarami... po raz pierwszy komuś zaufałam i się zwierzyłam.. po raz pierwszy mogłam stwierdzić że życie nie jest tylko czyśćcem w którym stale musiałam pokutować za grzechy..

***

-Malak - ktoś lekko mną potrząsnął. Obudziłam się. Po otworzeniu oczu, promienie słońca lekko mnie oślepiły. Leżałam na miejscu naprzeciwko Sabiry. Byłam przykryta zielonym miękkim kocem, którego obecność mocno mnie zdziwiła.

-Długo spałam? - spytałam przechodząc do pozycji siedzącej. Dopiero wtedy zauważyłam że pociąg stoi w miejscu.

-Jakieś 40 godzin. - odparła swobodnie brunetka. Gdy dotarły do mnie jej słowa wytrzeszczyłam oczy. -Jesteś lepsza od koali. - zaśmiała się melodyjnie.

-Żartujesz, prawda? - nie dowierzałam w jej słowa. Zaprzeczyła ruchem głowy.

-Skoro żartuje to jak wytłumaczysz fakt że jesteśmy w Austrii? A skoro o tym mowa.. Jeśli się nie pospieszysz to za jakieś 15 minut pojedziemy do Budapesztu. - zerknęłam na zegarek. 10:22. Wzięłam koc w rękę. Chciałam sięgnąć pod siedzenie po swoją torbę.

-Wszystko jest już w taksówce. - poinformowała z szerokim uśmiechem Sabira. Pokiwałam niedowierzająco głową.

-Jak ja Ci się odwdzięczę? - zapytałam znów wzruszona.

-Wystarczy, że będziesz szczęśliwa zaczynając nowe życie. A tak a propos. Mam nadzieję że pilnie uczyłaś się niemieckiego bo ja niestety byłam z tego przedmiotu cienka. - skrzywiła się na wspomnienie szkoły.

-Mach dir keine Sorgen. - mrugnęłam do niej. Spojrzała na mnie jak na kosmitkę ale po chwili machnęła tylko ręką.  Wyszłyśmy z pociągu. Doszłyśmy kawałek do ulicy głównej. Jasno-żółty samochód z napisem taxi, czekał z otwartymi drzwiami. -Ale przecież my jesteśmy w Wiedniu. Nie mogę narazić Cię na takie koszta. - stwierdziłam stanowczo.

-Pieniędzmi się nie przejmuj. Wielu rzeczy o mnie nie wiesz Malak. - uśmiechnęła się szeroko. - Ale byłabym wdzięczna gdybyś to jednak ty dogadała się z kierowcą. - dodała wchodząc do auta.

Przekazałam mężczyźnie siedzącemu z przodu nasz cel. Z początku popatrzył niechętnie lecz po chwili ruszył przez zatłoczone ulice miasta.

Ludzie ciągle gdzieś gnali. Wiedeń na dobre już się obudził. Niektórzy spieszyli się do pracy, inni po prostu stali i rozmawiali między sobą, kolejni stali w długich kolejkach po żywność w sklepach.
Ten klimat znacznie różnił się od tego jaki panował w miejscowości, w której mieszkałam. Tam było tak bardziej wiejsko i przyjaźnie. Tu wszyscy wydawali się być szczurami w jednym wielkim wyścigu z nagrodą jaką była śmierć. Nikt jej się nie wywinie. Wszystkich czeka ten sam los.

Prosiłam Boga nie tylko o to żeby mój koszmar się skończył. Błagałam również żebym nigdy nie była jak właśnie te szczury, żebym potrafiła dostrzegać wartości, które na prawdę były ważne w życiu i abym nigdy nie zgotowała takiego losu swoim dzieciom, jaki ja przeżywałam od kilku lat. Wierzyłam, że mi się uda, a przecież wiara czyni cuda.

*************************
Jest i rozdział drugi. 
Dużo nauki ale dałam radę napisać. 
Czekam na Wasze opinie :)
Pozdrawiam :*

2 komentarze:

  1. Super ;*
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)))
    Okropnie mi sie podoba :P
    Bardzo przyjemnie piszesz.
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń