niedziela, 20 września 2015

Cud trzeci :)


Zapukałam cicho do drzwi. Nogi lekko się pode mną uginały. Dom był dość dużych rozmiarów, cały biały. Przy każdym oknie wisiały pelargonie umieszczone w doniczkach. Bałam się reakcji cioci na moje nagłe, niezapowiedziane odwiedziny.

-Hmm? - burknął niewysoki brunet o czekoladowych oczach. To pewnie był jej syn o którym tyle się naczytałam... Wyobrażałam go sobie inaczej. W jego wzroku było coś takiego co sprawiało, że patrzyłam się na niego zamiast cokolwiek odpowiedzieć. - Nie mów tylko, że jesteś jakąś opętaną fanką.. Nie zniosę 3 ataku w tym tygodniu.- jęknął chcąc zamknąć się na 4 spusty.

-Sorry, nie oceniaj książki po okładce. - skomentowałam ostro przytrzymując drzwi ręką. - Jestem Malak. Czy Pani.. znaczy czy Brigitte jest w domu? - zapytałam łagodniej. Brunet lekko pobladł i wpuścił mnie do środka.

-Michi!- krzyknął na cały dom. Po minucie w korytarzu pojawił się wysoki blondyn. Nadal nie rozumiałam ,, co ja tam robię?? ''. Chciałam wepchnąć się w życie ciotce której wcale nie znałam. Pewnie miała swoje problemy i nie potrzebowała kolejnego..

-Patrzysz się tak jakbyś ducha zobaczył. - mruknął ten niższy. - Wiem że nie za często masz bezpośredni kontakt z dziewczynami, ale mógłbyś się trochę ogarnąć. - poklepał wyższego po plecach.

-Może byś mi wytłumaczył kim jest owa dziewczyna?! - fuknął.

-Malak - wyciągnęłam rękę w  stronę blondyna.

-Michael. - odpowiedział. Złapał moją dłoń i lekko nią potrząsnął. - Jesteś dziewczyną Stefana? - spytał bez ogródek jakby to było całkiem normalne pytanie. Wskazałam palcem na chłopaka stojącego obok mnie i lekko się uśmiechnęłam.

-A przeszkadzałoby Ci to ? - tym razem odezwał się brunet. Lekko wytrzeszczyłam oczy ale nic nie mówiąc czekałam na rozwój wydarzeń.

-Biorąc pod uwagę fakt, ze wczoraj zerwałeś z Claudią cieszę się, że już jesteś pocieszony. - odrzekł Michi. A wzrok chłopaka stojącego obok mnie ciskał piorunami.- Może zostawię Was samych. - dodał po czym chciał udać się z powrotem na górę.

-Dobra koniec szopki. Szukam Brigitte Hayboeck. - zatrzymałam odchodzącego blondyna. Podszedł bliżej. Dzieliło Nas dobre 10 centymetrów.

-Wyjdź stąd. - powiedział ostro. Patrzył na mnie z góry wskazując palcem na wyjście.

-Powiedziałam coś nie tak? - 5 cm..

-Wyjdź. - powtórzył. Zaparło mi dech w piersiach. Nie wiem czy od zapachu jego perfum czy od tonu jego głosu. Posłusznie odwróciłam się na pięcie.

-Stój. - udzielił się Sefan siedzący do tej pory cicho. -Michael, może warto byłoby się najpierw dowiedzieć kim jest. - uspokajał przyjaciela.

-Chcesz to wynoś się z nią. - wrzasnął. -Mam dosyć wszystkich pieprzonych dziennikarek wypytujących o to jak zginęła. - skończył i wyszedł popychając mnie przy tym barkiem. Trzasnął drzwiami i poszedł.. Moja zachwiana równowaga skończyła się upadkiem. Byłam w szoku po słowach blondyna. Siedziałam wpatrując się w podłogę.

-Wszystko okej? -brunet potrząsnął mną lekko. Wtedy nic do mnie nie docierało..

-To prawda? - wydusiłam po 5 minutach.

-Wstań.- podał mi swoją rękę. -Jeszcze się przeziębisz. - dodał.

-To prawda? - ponowiłam pytanie. Nic nie odpowiedział. Pokiwał lekko głową. Ukryłam twarz w dłoniach.. Ona była moją ostatnią nadzieją na lepsze życie.. ostatnią deską ratunku.. Nikt nie jest w stanie pokonać śmierci.. Nie chciałam wiedzieć jak zginęła.. co się stało. Poczułam silne ukłucie w sercu.. Nie znałam jej ale jakaś cząstka mnie za nią tęskniła.. A może to był po prostu strach przed tym co dalej?...

Wytarłam łzy lecące bez jakiejkolwiek kontroli. Wstałam o własnych siłach.. Musiałam wracać tam skąd przyszłam. Stałam przed drzwiami. Nagle otworzyły się.. Gdy pusto wpatrywałam się w podłogę parę chwil temu, straciłam poczucie czasu. Na dworze panował zupełny mrok. Blondyn stojący wtedy przede mną patrzył jakby co najmniej zobaczył kosmitę.

-Nie jesteś dziennikarką.. - wydusił zdumiony opierając się o ścianę. Zaprzeczyłam ruchem głowy naciskając klamkę. -Czekaj. - powiedział biorąc mnie za rękę. - Znałaś ją? - spytał. Dopiero wtedy spostrzegłam że Stefana już dawno nie było w pokoju.

-Nigdy jej nie widziałam.. Ale.- zaczęłam niepewnie. -Ale byłam jej siostrzenicą. - obserwowałam jego reakcję. Nadal trzymał moją dłoń. Lekko nią pociągnął w stronę kolejnego pomieszczenia którym okazał się być salon. Usiedliśmy na białej kanapie stojącej na samym środku.

-Miałaś wcześniej przyjechać. - szepnął patrząc w przestrzeń za mną. - Mówiła że Nas odwiedzisz.. Tydzień później.. - przymknęłam powieki. -Zginęła pół roku temu.. - zakończył. Wsłuchiwałam się w ciszę.. Milczał.. Nie wiedziałam co robił.. Nadal nie otworzyłam oczu.. Bałam się, że nagle to wszystko zniknie i znów będę w Swoim piekle..

-Opowiadała Ci o mnie? O moich rodzicach? - zapytałam cicho. Wstał. Chyba podszedł do okna.

-Nie. - odparł. -Malak.. - wypowiedział moje imię. -Podejdziesz tu? - poprosił. Spełniłam bez wahania jego prośbę.

-Nie znam Cię.. Jesteś moją siostrą cioteczną.. Jeśli jest coś co chciałabyś wyznać.. mów śmiało. - trudno było mu to mówić. Męczył się.. Domyśliłam się że nie jest typem wujka dobrej rady.

-Michael.. Muszę już iść. - przypomniałam sobie o Sabirze czekającej w hotelu na jakąkolwiek wiadomość.

-W razie czego.. Podasz mi swój numer? - spytał z troską w głosie.

-Wybacz.. Ale nie mam telefonu. - mruknęłam. Nigdy nie miałam pieniędzy na choćby komórkę.. Spojrzał na mnie lekko otwierając buzię.

-Zostań jutro w domu. Przyjadę i pogadamy. - zaproponowałam. Pokiwał głową na zgodę.

Jadąc taksówką miałam w głowie milion myśli.. Nie wiedziałam co mam dalej robić. Do tej pory miałam nadzieję że wszystko się poukłada, że zacznę nowe życie. Bez stresu, zmartwień, z dala od rodziców i katuszy jakich z Nimi przeżywałam. Miałam tak po prostu wrócić? Miałam się poddać? Jedyną rzeczą dającą mi siły do dalszej egzystencji była wiara.. Wierzyłam że na rozstaju mej życiowej drogi Bóg mi pomoże, a przecież wiara czyni cuda..

******************
Jest i 3 :D 
Dzień spóźniona ale jest :)
Zachęcam do komentowania, również użytkowników nie mających konta na Google+ :)
Czekam na opinie ;)
 Pozdrawiam :*

4 komentarze: