niedziela, 4 października 2015

Cud piąty :)

 To, na co się najbardziej czeka, pojawia się czasem zupełnie nieoczekiwanie.

Otworzył przede mną drzwi auta. Cóż za gentelmen. Zaśmiałam się do Swoich myśli. Wysiadłam lekko niepewnym krokiem. Rozejrzałam się dookoła. 20 metrów od Nas znajdował się ten sam obiekt, który rano ujrzałam z okna. Wzięłam głęboki wdech. Górskie powietrze.. Wspaniałe widoki, wolność.. czego chcieć więcej?

-Jak widzisz nie jestem gwałcicielem, nie zabrałem Cię do lasu lub w ciemny zaułek. -uśmiechnął się promiennie. Moje kąciki ust również mimowolnie powędrowały ku górze. -Oto Nasza królowa - Bergisel. - na te słowa rozejrzałam się po parkingu za jakąś dziewczyną.

-Gdzie? - spytałam, bezskutecznie szukając postaci płci żeńskiej.. Westchnął ciężko.

-Tu.- pokazał skocznię. Uniosłam brew do góry. Powstrzymywałam się od wybuchu śmiechem. Pokręcił głową z dezaprobatą, wziął moją rękę i lekko pociągnął w stronę drewnianych domków.

-Tutaj ktoś mieszka? - spojrzałam zdziwiona.

-Jak masz zadawać takie pytania to już lepiej się nie odzywaj, bo Cię za głupią wezmą. To jest miejsce w którym podczas zawodów między Swymi skokami odpoczywają lub trenują skoczkowie. -powiedział po czym przyłożył palec do ust. Podszedł do Niego jakiś mężczyzna, koło czterdziestki.

-Stefan?Ty też jesteś taki dobroduszny jak Twoi koledzy? -był wyraźnie zaskoczony obecnością chłopaka. -Przyszli do mnie o 8 i stwierdzili, że zabawią się w trenerów. - prychnął.

-Po tych idiotach można się wszystkiego spodziewać- fuknął. -Gdzie Oni teraz są? Z młodzikami? - zaciekawił się. Starszy pokiwał tylko głową. Gestem ręki Kraft kazał mi za sobą iść. Niechętnie przebierałam nogami z wzrokiem wbitym w ziemię.

-Nie lubię jak traktuje się mnie jak dziecko.- mruknęłam. Przystanął. Znów złapał moją dłoń *CHOLERA, CO ON WYPRAWIA?! NIECH GO SZLAG TRAFI Z TĄ CZYNNOŚCIĄ!*.

-Obiecałem, że Ci wszystko wytłumaczę, to tak zrobię. - nacisnął czubek mojego nosa. Teraz tym bardziej wydawało mi się że uważał mnie za małolatę. Gdy dotarliśmy do samych barierek zatrzymał się. -Spójrz tam wskazał palcem na dojazd. - popatrzyłam w kierunku, który mi pokazał, zobaczyłam młodego chłopaka lecącego w powietrzu.

-Jezu, on się zabije. - byłam przerażona. Z jego gardła wydobył się cichy śmiech. Obrzuciłam go rozzłoszczonym wzrokiem. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie mrucząc niezrozumiałe dla nikogo słowa. Wpadłam na przeszkodę, w postaci olbrzyma. Znaczy pewnie był to normalnego wzrostu chłopak, ale dla mnie każdy był wielki.

-Patrz jak chodzisz. - syknęłam nawet nie spoglądając na Niego.

-Wybacz nie zauważyłem takiego małego chucherka. Zgubiłaś się? - zadrwił.

-Nie jestem mała!-warknęłam. -Czemu wszyscy patrzą na mnie jak na 10-latkę? -spytałam oburzona.

-Bo jesteś słaba i bezbronna, kotku. - przechylił lekko głowę dokładnie mi się przypatrując.

-Nie jestem delikatna, potrafię być silna. - skrzyżowałam ręce na piersi.

-Coś mi się nie wydaje. -zachichotał,a następnie jednym szybkim ruchem przełożył moją sylwetkę przez ramię.

-Puść mnie! Postaw na ziemi. - wrzeszczałam bijąc go piąstkami po plecach. Wydawało mi się że sprawia mu to jeszcze większą satysfakcję.

-E! Schlierenzauer zostaw ją i Sobie nie pozwalaj. -wydarł się Kraft koło którego przechodziliśmy. Wysoki chłopak odstawił mnie na miejsce zaraz przy Stefanie.

-Jak mam się hamować to lepiej pilnuj Swojej laski. - odrzekł mrugając do mnie.

Byłam wściekła, nie dość że odstawia jakąś szopkę z przenoszeniem mojej osoby gdzie mu się podoba, to teraz jeszcze te jego słowa. Po prostu bezczelny chłopak, z mózgiem wielkości orzeszka. Ma taki mały zakres słownictwa, że porównuje dziewczyny do kawałka drewna?! Myślałam, ze wybuchnę i Go uderzę. Podeszłam bliżej niższego szatyna i obróciłam głowę wpatrując się uważnie w kolejnego lecącego skoczka. Był wolny, jak ptak, bez żadnych ograniczników. Mógł robić co chciał, co najbardziej kochał.. Wszyscy byli szczęśliwsi ode mnie.. mieli lepsze życie..

-Malak. - z zamyślenia wyrwał mnie głos blondyna, który pojawił się znikąd. Dopiero wtedy spostrzegłam, że obok mnie nie ma już chłopaków, a słońce znacznie zmieniło Swoje położenie. -Stoisz tu już ponad godzinę, nie idziesz z Nami? - spytał strapiony. Próbowałam wrócić z świata wyobraźni na Ziemię.

-Raczej nie powinnam się wtrącać w Wasze spotkania. Poza tym nie mam szczególnej ochoty iść gdzieś z tym bufonem.. -ściągnęłam brwi i przybrałam poważną minę. -On nadaje się tylko do zabawy w piaskownicy. Duży bachor z Niego. - dodałam ostrym tonem. - Wielki jak brzoza, a głupi jak koza. Nie obrażając przy tym kóz..

-Jeśli chodzi o Schlieriego, to nie jest taki zły. - przerwał mi wtrącając Swoje zdanie. Uniosłam prawą brew do góry. -Poza tym mieliśmy pogadać. Jeżeli nie chcesz iść grupą możemy wybrać się gdzieś we dwoje. Na spokojnie omówimy pewne kwestie. - uśmiechnął się blado, a następnie spojrzał na zegarek. -Kino,pizzeria, kawiarnia? - zaproponował zachowując szarmancki wyraz twarzy. Pokiwałam tylko głową na zgodę. Udaliśmy się do szatynów poinformować ich o Naszych planach.

-Ej Kraft! Michael Ci panienkę kradnie. -uniósł się Schlierenzauer.

-A co ty się tak indyczysz? Phi, jak ty staroświecki jesteś Gregor. Żyjemy w trójkącie. - po tym zdaniu nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam głośnym melodyjnym śmiechem. Zostawiliśmy zdezorientowanego chłopaka i ruszyliśmy w stronę białego Audi R8. Zrobiło na mnie niemałe wrażenie. Wsiadłam niepewnie.

-Zdaję się na Ciebie - odrzekłam zapinając pasy. Przemyślał dokładnie każdą możliwość i wbił coś w nawigację.

-Mam dosyć tego całego zgiełku. Wyjedziemy gdzieś gdzie Nas nikt nie znajdzie i pomału się dogadamy, co ty na to? - spytał z iskierkami nadziei w oczach. Należało mu się trochę odpoczynku. Widać było, że jest zmęczony ostatnimi wydarzeniami. Niepotrzebnie zwaliłam mu się na głowę, ale skąd mogłam wiedzieć, że moja Ciotka nie żyje? Chciałam się dowiedzieć co z wujem.Ale bałam się poruszyć drażliwy temat, który mógł okazać się kolejną gafą i powodem wybuchu złości blondyna.

Jadąc na miejsce dużo myślałam. O tym jak będzie wyglądać moje życie i przede wszystkim kiedy mnie odnajdą. Czy znajdę wsparcie w Michim, który nie ma pojęcia o całej sytuacji? Musiałam wierzyć, że tak, a wiara przecież czyni cuda.

**************************
Od czego by tu zacząć ?
Ach tak, oto i piątka :P
Przepraszam za spóźnienie, ale zupełnie nie miałam weny. 
Nie wyszło tak jak chciałam, po prostu beznadzieja :/ 
Pozdrawiam :* 
P.S Komentujesz - Motywujesz <3

6 komentarzy:

  1. <33333333333333333333333333333333333333333333333
    i to tyle ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam przepraszam przepraszam i jeszcze raz przepraszam ze dopiero teraz. Ale zupełnie zapomniałam :| . Możesz mnie za to zabić.
    Ale wracając do tematu rozdział naprawdę super ;)
    Gregor i te jego "dowcipy" . Sama jestem niska, ale nie słyszę takich rzeczy 🙉
    I jeszcze to:
    " -Ej Kraft! Michael Ci panienkę kradnie. -uniósł się Schlierenzauer.

    -A co ty się tak indyczysz? Phi, jak ty staroświecki jesteś Gregor. Żyjemy w trójkącie. "
    Po prostu nie mogę :D

    Czekam na kolejny :))
    Mam nadzieje ze tym razem nie zapomnę.
    Buziaki i weny :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny :*
    Czekam na następny :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, wpadłam tu przypadkiem i zdecydowanie zostaję! ;)
    Rozdział genialny!
    Znam ten ból, też jestem strasznie niska i takie sytuacje są bardzo częste :D
    Schlierenzauer jest mistrzem sam w sobie hahaha :D
    No i oczywiście to "żyjemy w trójkącie" - rozwala system :D
    Czekam na kolejny, informuj mnie :)
    Zapraszam do mnie na tajemnice-ammannow.blogspot.com :)
    Mam nadzieję, że zajrzysz ;)

    OdpowiedzUsuń