środa, 21 października 2015

Cud siódmy :)

Minął tydzień, każda kolejna doba była dla mnie męką. Bałam się, ze nagle gdy wstanę nie będę w Austrii tylko w Swym obskurnym i odrażającym pokoiku na strychu.. Otworzyłam powieki. Obróciłam głowę w stronę okna.

-Wiesz co mnie zastanawia? - o mało co nie dostałam zawału słysząc czyjś głos przy prawym uchu. Podskoczyłam nerwowo i niemal zerwałam się na równe nogi. -Wybacz myślałem, że mnie widziałaś. - wzruszył ramionami.

-Schlierenzauer - syknęłam. Przez ostatnie dni idealnie nauczyłam się wymawiać Jego chińskie nazwisko. Razem z Stefanem snuliśmy teorię, że jest on imigrantem, mieszanką Albańczyka i neandertalczyka o ptasim móżdżku. -Czy ty do końca zwariowałeś? - uniosłam się. -Jestem w samej piżamie. Wynoś się. -odrzekłam surowo mierząc go wzrokiem.

-Rozumiem gdybyś była bez. Wtedy okej, miałabyś prawo zrobić aferę.. Piżama wielkie mi halo. - odezwał się z cwanym uśmiechem.

-Nie masz nic lepszego do roboty?!- skrzyżowałam ręce na piersiach. Zaczęłam przyglądać się krajobrazowi w oczekiwaniu na jego wyjście. Po chwili o dziwo usłyszałam zamykane drzwi. Odwróciłam się o 180 stopni. Gregor nie zmienił Swego położenia, natomiast w pomieszczeniu pojawiła się nowa postać - Kraft.

-Ty nie masz przypadkiem treningu za 10 minut? - spytał ironicznym tonem Schlieriego. Ten przekrzywił głowę w bok, a na jego twarzy można było dostrzec delikatny grymas.

-Cholera.- przeklął pod nosem. ,,Bardzo dobrze, w końcu się wyniesie..''. Szatyn niezgrabnie wyszedł na korytarz, obrzucając Stefana spojrzeniem pełnym pretensji. Nie powiem, trochę bawiła mnie ta ich zadziorność i czepianie się wszystkich o wszystko.

-Śniadanie jest w kuchni na stole. Będziesz jadła?- zadał pytanie, na które uzyskał twierdzącą odpowiedź. Podążyłam za Nim. Spoglądałam ciekawie przez ramię bruneta, co takiego trzyma w ręce. ,,No tak telefon. Coś bez czego normalni ludzie nie mogą wytrzymać.. Normalni?. W takim razie do nich nie należę''.

-Czemu nie jesteś z nimi? - zapytałam wyraźnie zdziwiona. Usiadłam na jednym z czarnych plastikowych krzeseł. Oparłam głowę o ścianę i cierpliwie wyczekiwałam reakcji. Jego podkrążone oczy skierowały wzrok prosto na Moją twarz. Cicho westchnął i zajął miejsce naprzeciwko.

-Jestem za słaby. Trener nie chce wystawić mnie do drużyny na otwarcie sezonu. Nie mam po co tam jechać. Chyba, żeby patrzeć na pełne litości spojrzenia chłopaków, albo gorzej - Twoje. - odparł spuszczając głowę, po chwili wziął do ust kanapkę z serem i ugryzł kawałek. Popatrzyłam niedowierzająco. Jeszcze dzień wcześniej Michi opowiadał mi jaki to Kraft nie był dobry, ile to on nie wygrał.. Zauważył moją zdziwioną minę. -Dobra, posprzeczałem się z Kuttinem, zawiesił mnie.. - wywrócił teatralnie oczami i zaczął stukać palcami o blat stołu.

-Sory nie chciałam Cię urazić.- o mało co nie zatonęłam w Jego hipnotyzujących tęczówkach. ,,Przestań, patrz się gdzie indziej! Kurde..'' Nie zauważyłam nawet kiedy kubek z kawą, który trzymałam w ręce zaczął się przechylać. W efekcie tego oparzyłam sobie dłoń.

-Aał. - krzyknęłam głośno. Poderwał się i kazał mi wstać. Zaprowadził wręcz biegiem do zlewu i przemył bolące miejsce lodowatą wodą.

-Trzymaj pod strumieniem. - poradził, a następnie sięgnął po coś do szafki. Osuszył dokładnie część mojej górnej kończyny i popsikał owym sprayem. Biała piana pokryła cały felerny fragment skóry. - Musi się wchłonąć. - dodał z wyraźną ulgą w głosie. Cieszyłam się, że był tak zmartwiony i zatroskany. Po raz pierwszy w życiu czułam się potrzebna i zadbana. -Ale z Ciebie niezdara. - skomentował biorąc do ręki naczynie i powoli pościerał całą ciemną ciecz z podłogi. Wytknęłam język i udałam obrażoną.

-Dlaczego uciekłaś? - zmienił temat. Wzięłam głęboki wdech słysząc niezręczny początek  tematu rozmowy.Na znak zakłopotania podeszłam do okna. Przejechałam palcem po szybie analizując każdy promyk słońca.

-Jak ktoś, kto zginął za życia może wykonywać czynności dozwolone tylko dla żywych? Jak mogłam uciec niezdolna do miarowego oddychania lub nawet do poruszania. Watr nadziei mnie tu przywiał. - po moim policzku spłynęła pojedyncza lodowata wręcz łza. -Z dnia na dzień powiew słabnie, a ja psychicznie przygotowuję się do prawdziwej śmierci. - odwróciłam wzrok, kierując go prosto na bruneta. Patrzył na mnie nie dowierzając w to co właśnie powiedziałam. -Biją mnie za to, że wierzę w nie tego Boga co oni. Moi rodzice.. Najbliżsi. - kolejne cieplejsze już słone krople spłynęły uderzając o drewniane panele w kuchni.

-Nie wiedziałem.. -wydusił po chwili milczenia. Podszedł do mnie i tak po prostu objął ramieniem. Wtuliłam twarz w jego umięśnioną klatkę piersiową. -Boisz się że tu po Ciebie przyjadą? - zapytał, w odpowiedzi pokiwałam głową. Pogłaskał mnie po niej prawą dłonią. - Pomożemy Ci. - wyznał nie odsuwając się nawet o milimetr.

-Mylisz się, nie znacie mnie i zostawicie na lodzie przy pierwszej lepszej okazji. -stwierdziłam beznamiętnie osuszając wilgotną twarz. Prychnął pod nosem. Uniósł brew do góry i przyciągnął na powrót mą drobną postać do siebie.

-Nie wierzysz mi - szepnął prosto do Mojego ucha, a przez ciało przeszedł mi przyjemny dreszcz. Odpłaciłam się tym samym i dałam mu przeczącą odpowiedź. Przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Chciałam rozluźnić atmosferę i zapomnieć o dręczących mnie zewsząd problemach.

-Co oglądamy? - zagadnęłam lekko osłupiałego moją nagłą zmianą uczuć, Stefana.

-50 twarzy Greya. - zaśmiał się cicho widząc moją zaciekawioną minę. -Może nie występują tam trójkąty miłosne, tak jak w Naszym wypadku, ale zapewniam, że nudzić się nie będziemy na tym cudnym seansie. - rzucił w moją stronę płytę z owym filmem. Odwróciłam opakowanie i dokładnie prześledziłam zamieszczony tam tekst. Po chwili Kraft oberwał poduszką a ja zgrabnie odłożyłam CD na stół.

-Może innym razem. Wolałabym to obejrzeć z Schlierenzauerem. - uśmiechnęłam się szyderczo obserwując jak mina znacznie mu rzednie. -Mam nadzieję, że wyznajesz sie na ironii. W przeciwnym wypadku się nie dogadamy. - poklepałam miejsce obok siebie. Obrzuciłam spojrzeniem półkę z ekranizacjami przeróżnych historii. -Ses? Tureckie kino gości u Was w Austrii? - zdziwiłam się.

-Michi zajmuję się uzupełnianiem kolekcji. Jego musisz spytać, zapewne jakiś gniot. - wyraz jego twarzy mówił coś w stylu ,,Musiałem się odegrać.''

-Więc obejrzyjmy. Myślę, że nie masz nic przeciwko. - moje kąciki ust powędrowały w górę w cynicznym uśmieszku.

Po obejrzeniu produkcji nazywanej horrorem : Jakaś dziewczyna, świetna, znana aktorka, pracowała w bankowym call center, by móc wspierać matkę w podeszłym wieku. Pewnego dnia życie dziewczyny wywróciło się do góry nogami, gdy zaczęła słyszeć dziwny głos szepczący do niej. Źródło dźwięku nie było znane, ale zdradzało jej fakty, które nikt inny nie powinien wiedzieć. Plotka szybko się rozeszła i wiele osób z okolicy zaczęło wierzyć, że Derya otrzymywała wiadomości od Boga. Ale wkrótce głos stał się głośniejszy, jego ton groźniejszy, a życie dziewczyny zamieniło się w koszmar.

-Bajeczka dla dzieci. Żaden dreszczowiec. - odrzekł z dezaprobatą się przeciągając. -Jesteś dla mnie zagadką Malak. Chciałbym Cię lepiej poznać. - diametralnie zmienił temat czym zbił mnie z pantałyku. -Może zjemy razem kolację? -zakrztusiłam się własną śliną, lecz gdy przemyślałam sprawę bez dłuższego wahania się zgodziłam. W tym właśnie momencie usłyszeliśmy otwierające się do domu drzwi przez które weszło 5 rosłych i silnych mężczyzn.

-Co tam gołąbeczki? - wyszczerzył się Gregor. -Może w czymś przeszkodziliśmy. - usiadł obok mnie, a jego dłoń spoczęła na mym lewym ramieniu.

-Nic szczególnego, umawialiśmy się na randkę. Chcesz iść z Nami? Może sobie kogoś znajdziesz. - powiedziałam z wyraźną litością w głosie. -Możliwe też, że jesteś zazdrosny. -zdjęłam jego kończynę z własnej. Michael wkroczył do pomieszczenia i oburzonym wzrokiem zmierzył moją opatrzoną rękę.

-Co zrobiłaś? Czemu na siebie nie uważasz? Mogło stać się coś gorszego. - odrzekł surowym tonem starszego brata. Wywróciłam oczami. Zauważyłam, że jest wyraźnie zdenerwowany. Wstałam z sofy.

Poprosiłam szeptem o rozmowę, zostawiając w pokoju resztę skoczków udaliśmy się na górę.
Usiedliśmy po przeciwnych stronach małego stolika. Popatrzyłam na niego znacząco. Miałam nadzieję, że powie mi co się dzieje. Wierzyłam, że się wygada, a wiara przecież czyni cuda.

*********************
Jest i 7. 
Znów spóźnienie. 
Mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale 3 klasa szczyci się własnymi prawami - mnóstwem sprawdzianów i konkursów.. 
Najdłuższy rozdział jaki spłodziłam. Wczoraj na angielskim po raz pierwszy napisałam plan wydarzeń w siódemeczce. Efekty możecie ocenić w komentarzu.
KOMENTUJESZ- MOTYWUJESZ <3
Pozdrawiam :*

5 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Rozdział rewelka. Czyżby cos miedzy nią a Stefanem zaiskrzyło? Kolacja? Może być ciekawie :D No i dłuższy! Ogromny plus. A to, że spóźniony? Nic sie nie stało ! To od ciebie zależy kiedy dodasz nam te "cuda" :D . W życiu nigdy nic nie wiadomo.
    Ja czekam na kolejny :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cud miód i malinki <33333333
    sypią sie iskierki

    OdpowiedzUsuń
  3. Randka ze Stefciem, może być ciekawie. Jestem ciekawa co tak męczy Michaela. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem zbyt obeznana w blogowym świecie dotyczącym skoków, więc to pierwsze opowiadanie, jakie widzę ze Stefanem w roli głównej. Masz za to plusa :). Będę obserwować, co dalej. Życzę weny :)
    http://yourelectriclove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń