-Chodzi o dziewczynę? - spytałam nie do końca myśląc nad swym pytaniem, to było wręcz oczywiste. W myślach popukałam się po czole. - Co się dokładnie stało? -dopowiedziałam, po chwili zastanowienia. Zacisnęłam delikatnie dłoń na Jego kończynie.
-To bardzo skomplikowana i długa historia. - odparł wymijająco. Spojrzałam na Niego wymownie, biorąc do ręki kubek z niedopitą herbatą. Dałam mu wyraźny znak, że jestem gotowa na wysłuchanie Jego wszelkich strapień i żalów.
-Miała na imię Sandra.- zaczął niepewnie. -Przez 6 lat była dziewczyną Schlierenzauera, o mało co nie otarli się o ślub.- słysząc kolejne zdanie, o mało co nie zakrztusiłam się zimnym napojem.- Zerwali, nawet nie wiem dlaczego. Kiedyś bardzo mi się podobała, ale byłem w innym związku, a ona również była sparowana. Miesiąc temu postanowiłem, że spróbuję. Jest naszą psychoterapeutką.. Ona nagadała Heinzowi taki stek bzdur! - znów się uniósł.- Powiedziała, że mam poważne problemy z psychiką, tylko dlatego, że się pokłóciliśmy. O ciebie.- dwa ostatnie słowa powiedział niemal bezgłośnie. -Była zazdrosna. Nie obchodziło ją to, że jesteśmy kuzynostwem. Chciała, żebym Cię stąd wyrzucił. Nigdy bym się na to nie zgodził. Nie mógłbym.- przygryzłam dolną wargę. Dziwnie się czułam, umysł wiedział, że nie zrobiłam nic złego, ale moje serce dręczyły straszne wyrzuty sumienia.
-Nie możesz się załamywać i wyżywać na wszystkich dookoła przez jakąś pustą lalę. Blondynka, trafiłam? - uśmiechnęłam się ironicznie. Złapałam jeden z moich rozjaśnionych przez słońce kosmyków. -Dziewczyny o tym kolorze włosów zazwyczaj są wredne. - mrugnęłam, czym wywołałam na Jego twarzy eteryczny, pozytywny wyraz twarzy. -Trzeba iść do przodu, przeszłość zostawić w tyle. Wszystko co dzieje się w Naszym życiu nie jest bez znaczenia. Może po Sandrze poznasz sto razy lepszą, fajniejszą kobietę? Kto wie? - próbowałam go jakoś pocieszyć i chyba w pewnym stopniu mi się udało.
-Ty tak serio z tą randką z Kraftem? - zapytał bez ogródek, unosząc prawą brew do góry. Zmienił temat, aby uniknąć tamtego. Chciałam przeciwko temu zaprotestować, ale co by to dało. Pokiwałam bezradnie głową. - Dziwi mnie to, przecież się nie znacie.. - skomentował z dezaprobatą.
-Z tego co wiem na takich spotkaniach można się dużo o sobie dowiedzieć. Chyba, że przez całe życie żyłam wprowadzona w błąd. Wiesz, nie miałam dobrego przykładu miłości pod nosem.. - zakończyłam smutnym akcentem. -Ojciec tylko udaje takiego wierzącego. Bicie najbliższych to u Nich w wierze również grzech. Wiesz, czasami myślę, że byłam ich ,,wpadką'', znaleźli pierwszy lepszy pretekst aby się nade mną znęcać.. - przełknęłam głośno ślinę, nie mogłam znowu płakać. -Wydaje mi się, że to od początku było zaplanowane, krok po kroku. W sumie dla kogoś kto pragnie czyjejś krzywdy każdy powód do wykonania zachcianki jest dobry. - znów wprawiłam go w osłupienie, znowu nie miał pojęcia co powiedzieć, zrobić. Na jego miejscu też bym tego nie wiedziała. - Ale nie gadajmy już o mnie, bo stanie się to zbyt narcystyczne. - zacisnęłam dłonie w pięści i ze sztucznym uśmiechem wyszłam z pokoju. Wpadłam przy tym na wysokiego mężczyznę, tak samo jak wtedy, gdy po raz pierwszy go zobaczyłam. Skrzyżowałam ręce na piersiach i wywróciłam oczami.
-Widzę poważna rozmowa. - odparł cynicznie. Obrzuciłam go ostrym wzrokiem i przeszłam koło szatyna, przypadkiem trącając umięśnione ramię. O dziwo nie zatrzymał mnie żadnym Swoim ,,ale''. Pomału zeszłam po schodach.
-O której? - spytałam stając naprzeciw Stefana. Chwilę się zamyślił, zapewne analizując dokładnie moje pytanie. -Randka. - podpowiedziałam, nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi.
-Za godzinę, chyba, że się nie wyrobisz. - mrugnął i minął mnie nie czekając na jakąkolwiek reakcje. No tak pojawił się odwieczny problem każdej dziewczyny ,,W co ja się ubiorę.'' Moje strapienie miały trochę inny charakter. Na co dzień nosiłam na zmianę 3 bluzki i 3 pary spodni. Miałam tak samo ubrać się na spotkanie.. z chłopakiem? Z doświadczenia i gadaniny innych pamiętałam, że wypadałoby wyglądać wyjątkowo, lub chociaż odrobinę inaczej..
-Dziękuje za rozmowę - usłyszałam za plecami. Zafrasowana własnymi myślami nawet nie zauważyłam kiedy w pomieszczeniu pojawił się, przewyższający mnie o głowę blondyn. -Mam coś dla Ciebie. Chciałem dać to Sandrze.. Ale raczej nie będzie już okazji. - wręczył mi średniej wielkości pudełko. -Żałuję, że wcześniej na to nie wpadłem.. Po tym jak opowiedziałaś mi o całej Twej sytuacji majątkowej. - ściszył głos, nie wiedząc jakiej reakcji ma się spodziewać. Z opakowania wyciągnęłam białą sukienkę, rękawy 3/4, ozdobiona koronką.
-Z nieba mi z tym spadłeś. Już miałam odwoływać randkę. Dziękuję. _delikatnie go przytuliłam i szeroko się uśmiechnęłam, Swoim zachowaniem również go ucieszyłam. Zadziwiłam nawet samą siebie, nie zrobiłam scen typu ,,nie przyjmuję jałmużnej (..ETC). Spojrzałam nerwowo na zegarek. Spokojnie, 50 minut.
Niby dużo czasu, a zleciało jak z bicza strzelił. Zdążyłam wziąć prysznic, wysuszyć włosy. Zrobiłam sobie dwa warkocze z kosmyków znajdujących się tuż przy mojej twarzy. Odrzuciłam je do tyłu i spięłam wsuwkami. Byłam zadowolona z końcowego efektu, tylko nie przemyślałam jednego.. Najpierw mogłam się ubrać. Wszelkie próby włożenia sukienki od dołu w końcu zakończyły się moim triumfem. W pełni gotowa wcisnęłam na nogi stare czarne balerinki, w końcu nie miałam nic bardziej szałowego. Wyszłam z pokoju w tym samym momencie, w którym Kraft chciał zapukać. Znowu zderzenie.. Mam do tego talent.
-Idziemy. - odrzekłam, udzielając odpowiedzi na niezadane pytanie. Wychwyciłam, że właśnie miał zamiar się tego dowiedzieć. Wyręczyłam go aby się nie przemęczał.
Po wyjściu z białego budynku wsiedliśmy do samochodu o takim samym kolorze. Nie obyło się bez docinków i komentarzy Gregora, które denerwowały mnie do tego stopnia, ze zaczęłam przeklinać. Szatyn machał nam jak idiota pusto się uśmiechając. Popukałam się po czole i wystawiłam przez szybę jakże serdeczny palec. Zajechaliśmy pod jedną z lepszych restauracji w Innsbrucku.
-Miałam nadzieję, że zjemy kebaba i wrócimy do domu. W końcu takie jedzenie byłoby adekwatne do mojego pochodzenia. - zażartowałam, aby rozluźnić iście uroczystą atmosferę. Czułam się jakbym przeżywała swój pierwszy w życiu okres, a nie spotkanie ze skoczkiem klasy światowej. ,,Świetne porównanie Malak, bardzo trafne..''
-Wybacz nie pomyślałem o tym. Poczułabyś się jak w Turcji. A miało być tak pięknie. - załapał żart, nie był, aż taki głupi jak Schlierenzauer. ,,Ciągle o Nim myślisz, opanuj się..''
W sumie nie ma co się rozpowiadać. Randka przeminęła w miłym klimacie. Dużo rozmawialiśmy o sprawach więcej lub mniej ważnych. O jego planach, o moich. Nie brakowało śmiesznych wstawek i śmiechów, przez które ludzie patrzyli się na Nas raczej jak na nie pasujących do ich świata, pełnego arystokracji i wdzięku. Po raz pierwszy również zobaczyłam jak Stefan wypisuje autograf z dedykacją. Dziewczyna, około 15- letnia podeszła do Naszego stolika i poprosiła o podpis i zdjęcie. Miałam dziwne wrażenie, że unika mojej obecności, że wolałaby jakby mnie tam w ogóle nie było. Próbowałam się do niej uśmiechnąć, ale w zamian otrzymałam spojrzenie mówiące ,,Odpuść sobie.'' Później się już nie wysilałam, czekałam aż sobie pójdzie.
Wróciliśmy do mieszkania po 23. Prawie wszystkie światła były pozapalane. Przeczuwałam, ze stało się coś, co wydarzyć się nie powinno. Lekko się zdenerwowałam, co nie uszło uwadze Krafta, przyznał mi rację i stwierdził, że również go to niepokoi. Michi zazwyczaj oszczędzał prąd. Zaraz po przekroczeniu progu przywitał Nas blondyn z grobową miną. Nie powiedział nic, wręczył mi kartkę.
,,Nie trudź się córeczko. Myślisz, że przed Nami uciekłaś? Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. To już koniec zabawy. Wiemy gdzie jesteś, niedługo złożymy Ci wizytę. Oczekuj Nas niebawem. ~Twoi najdrożsi rodzice.''
Gdy zobaczyłam słowa, składające się w kilka przerażający zdań wzięłam głęboki wdech. Starałam się opanować emocje. Nie dałam rady. Ręce zaczęły mi się trząść. Chłopacy zaprowadzili mnie do pokoju, próbowali jakoś pocieszyć. Podali mi środki uspokajające, ale praktycznie nic to nie dało. Przez cały czas dręczyły mnie koszmary. Budziłam się zalana potem. Czuwali przy mnie przez całą noc. Wydaje mi się, że myśleli iż coś sobie zrobię, aby tylko nie doprowadzić do konfrontacji z rodzicami. Musiałam wierzyć, ze Bóg mi pomoże, że to wszystko jakoś się ułoży, a przecież wiara czyni cuda.
**************************
Jest i ósemeczka :)
Mam nadzieję, że kiedyś wybaczycie mi moje spóźnialstwo.
Chciałam podziękować wszystkim komentującym ♥
Pamiętajcie : KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ :)
Dziękuje również, za taką liczbę wyświetleń.
Kiedy to widzę, serduszko mi się raduje.
Dosyć tej sentymentalności.
Spędźcie czas wolny z rodziną, pamiętając o tych którzy odeszli..
Pozdrawiam :*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że po randce będzie tylko lepiej. Jednak sie myliłam.
Szczera rozmowa z Michaelem na pewno mu bardzo pomogła. Lepiej sie komuś wygadać. Znam to bardzo dobrze.
Biedna Malak :( Rodzice w każdej chwili mogą przyjechać i to byłoby chyba najgorsze wyjście. Podejrzewam, ze cos wykombinują :)
Czekam na kolejny :* Oczywiście mnie poinformuj.
Buziaczki:**
Genialny :*
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj?? Jak to mój blondino kupuje sukienki dla jakieś tępej lali ?? ;/ no ale mniejsza rozdział ekstra <3333333
OdpowiedzUsuń