wtorek, 22 marca 2016

Cud dwudziesty czwarty :)

- Czy aby na pewno dobrze trafiliśmy ? - ściągnęłam brwi i zaczęłam nerwowo stukać paznokciami o prawe kolano. Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła budynku i wbiłam zaciekawiony wzrok w roześmiane oblicze Stefana. - To nie wygląda jak hotel. - dodałam, a poziom mojego stresu znacznie wzrósł. Nie rozumiałam rozbawienia mojego towarzysza i oczekiwałam od niego konkretnej odpowiedzi.

- Zapomniałem powiedzieć, że zabieramy kogoś po drodze? - zapytał, a z jego gardła wydobył się stłumiony chichot. Owiałam spojrzeniem niewielką drewnianą chatkę na skraju lasu i wywróciłam teatralnie oczami. Można powiedzieć, że od czasu przyjazdu do Austrii opanowałam tą sztukę wręcz do perfekcji. Skrzyżowałam ręce na piersi i cierpliwie obserwowałam ruchy Krafta. Wykonał kilka kroków w stronę małego mieszkanka w zacisznym miejscu, na obrzeżach Bad Mittendorf. Zastukał w drzwi wejściowe, z których już po chwili wychylił się szatyn z kolczykiem w lewym uchu. Zamrugałam kilkakrotnie na widok ściskających się Austriaków. Parsknęłam cicho i odwróciłam na pięcie. Chciałam ponownie wsiąść do srebrnego auta, ale usłyszałam fragment ich rozmowy.

- Nie wygląda jak Arabka. - skomentował uszczypliwie chłopak, na tyle głośno, że jego uwaga dobiegła do moich uszu. Zostałam zmuszona do ponownego obrotu. Mimika Stefana diametralnie się zmieniła. W osłupieniu patrzył na kolegę z drużyny nie wypowiadając ani jednego słowa. -Gdzie Twoja chusta? - rzucił, a jego prawy kącik ust uniósł się ku górze. Wargi Krafta zadrgały w oznace oburzenia. Posłałam mu litościwe spojrzenie.

- Została tam gdzie Twój rozum. - odpowiedziałam i z gracją zmniejszyłam dzielącą nas odległość. - Skoro już oceniamy po wyglądzie.. Przypominasz nielota tułającego się po Pucharze Kontynentalnym, a w najlepszym przypadku po trzecich dziesiątkach Pucharu Świata. Wybierasz się na Mistrzostwa, aby w końcu nauczyć się czym są prawdziwe skoki, czy jedziesz tam, żeby stać się pośmiewiskiem innych? - przygryzłam dolną wargę, nadając rysom mojej twarzy wyraz niewiniątka. Nienawidziłam kiedy ludzie krytykowali ,,książkę'' ze względu na jej okładkę. W dodatku w tym dniu humor niezbyt mi dopisywał. Może moje wagi były zbyt dotkliwe, ale w tamtym momencie nie żałowałam ani jednego słowa. Nie tolerowałam chamstwa. Kątem oka ujrzałam niemrawy uśmiech na ustach Stefana.

-Chodźcie już. Pozabijacie się później. Byle nie w samochodzie. Niedawno wymieniałem tapicerkę. Mówię to zwłaszcza do Ciebie, Clemens. - mój pierwotny towarzysz złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę auta. Widocznie zauważył, że nie jestem skora do głupawych żartów. Po upływie paru chwil zapinałam już pas bezpieczeństwa i w myślach modliłam się o szybki dojazd.

***

- Wow. - rozdziawiłam usta widząc budynek, w którym mieliśmy mieszkać w ciągu 5 najbliższych dni. Moje wargi rozeszły się w dwóch przeciwnych kierunkach. - Jest.. jest większy niż ten w Klingenthal. - oznajmiłam i zamrugałam kilkakrotnie. Pociągnęłam klamkę. Niemal natychmiast na nieco rozgrzanej od temperatury panującej w samochodzie, twarzy, poczułam przyjemny powiew chłodnego wiatru.

Zapięłam guzik szarego płaszcza. Był zdecydowanie za cienki jak na zimę. Postanowiłam, że w najbliższym czasie kupię coś cieplejszego. Postawiłam stopę, odzianą w białą tenisówkę na podłożu pokrytym lekkim śniegiem. Zmrużyłam powieki. Górskie powietrze uderzyło w moje nozdrza ze zdwojoną siłą. Było ono dość orzeźwiające i mroźne. Przeszłam kilka kroków w przód i niemrawo się uśmiechnęłam. Za plecami usłyszałam odgłos zamykanych drzwi od srebrzystego Audi. Nie wiem co skoczkowie mają do tej marki, ale co drugi zasiadał właśnie w takim aucie. Stefan podszedł do bagażnika i wyjął potrzebne torby ze swoim sprzętem. Rzucił w moją stronę przelotne spojrzenie i ponownie zagłębił się w odmętach tylnej części samochodu.

Wyciągnął z niej niebieską kurtkę z czerwonymi naszywkami na ramionach. Pokonał dzielącą nas odległość i zarzucił mi ubranie na ramiona. Obdarzyłam go przyjaznym wyrazem twarzy i w spokoju obserwowałam poczynania drugiego z Austriaków.

-Przepraszam za niego. Wszyscy mówią, że ma dość niewyparzony język. - poinformował Kraft, starając się w jakiś sposób mnie pocieszyć. Wiedziałam, że nie mogę rozpamiętywać takich żartobliwych sprzeczek, bo zamiast przyjaciół narobię sobie wrogów. Umiejscowiłam kończyny w rękawach odzienia i zapięłam się pod samą szyję. Ponownie skrzyżowałam ręce. W takiej pozycji było mi odrobinę cieplej. Mężczyzna stojący naprzeciwko mnie wyjął z kieszeni jakąś smycz z przywieszona plakietką. - Dzięki temu będziesz mogła wejść prawie wszędzie. - powiedział. Złapał jedną z moich dłoni i ułożył w niej wspomniany przedmiot. Jeszcze przez chwilę trzymał ją w delikatnym uścisku, dopóki sama jej nie zabrałam.

-Dziękuje. - wyszeptałam. Wyminęłam jego posturę i udałam się w kierunku czerwonokrwistej walizki, którą już po niecałej minucie postawiłam pionowo. Chłopak znajdujący się tuż obok zarzucił na ramię torbę z nartami i posłał mi przesiąknięte złością spojrzenie. Pokręciłam głową i zaczęłam podążać jego śladami. Słyszałam, że Kraft również uporał się z własnymi pakunkami i wlókł się za nami.

Drzwi rozsunęły się tak, abyśmy mogli przekroczyć ich próg. Moim oczom ukazał się przestronny hol, od którego biła barwa ciepłego brązu. Podłoga wyłożona była ciemnymi panelami, ściany w nieco jaśniejszym odcieniu czekolady, a sofy i wszelkie inne drewniane powierzchnie miały kremowy kolor. Zerknęłam w kierunku uprzejmej Pani, która zapisywała coś w swoim notesie. Uniosła wzrok znad okularów w bordowych oprawkach i uśmiechnęła się do obsługiwanych właśnie gości.

Nie pozostało mi nic jak cierpliwie czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Chłopak w granatowej kurtce rozpoczął poszukiwania czegoś po swoich kieszeniach. Obserwowałam uważnie jak jakiś papier wysuwa się z wnętrzności jego ubioru. Wykonałam szybki przysiad i podniosłam kartkę. -Coś Panu wypadło. - zagadałam kaleczonym angielskim i szturchnęłam lekko jego ramię. Gdy ujrzałam w całej okazałości jego buzię, zakrztusiłam się własną śliną.

-Malak? - uniósł brwi, a na jego ustach już po chwili zagościł szczery, szeroki uśmiech. Podał papier blondynowi stojącemu obok i przytulił mnie. Zaśmiałam się cicho. - Myślałem, że już się nie zobaczymy. - odrzekł klepiąc mnie ręką po łopatce. Byłam zadowolona. Mogłam ponownie spotkać kogoś z kim na prawdę dobrze się dogadywałam. Może nie utrzymywaliśmy stałego kontaktu, ale pomimo wszystko miło go było zobaczyć. - Widzę, że zmieniasz Austriaków jak rękawiczki. - wyszczerzył się. Wiedziałam, iż nie miało to na celu mnie urazić.

-No pewnie, ale ty ciągle z tym samym Danielem. - wykrzywiłam wargi w geście iście udawanego smutku. - Gratuluje wytrwałości. - odsunęłam się nieco, żeby w pełni zaobserwować jego reakcję. Przyjazny wyraz nie schodził mu z twarzy. Dzięki czemu miałam wrażenie, że to co mówię czasami jest zabawne.

-Nie tak głośno. - przyłożył mi palec do ust. - Nawet nie wiesz jak ciężko jest w takim związku. - dodał, kręcąc głową z dezaprobatą. - Nie wszyscy nas akceptują. - westchnął teatralnie. Po chwili parsknęłam, a cały hol przeszył odgłos donośnego chichotu naszej dwójki. Zwróciliśmy na siebie uwagę większości osób przebywających w pomieszczeniu.

Starałam się nie przejmować tak dużym zainteresowaniem i odchodząc na bok przeprowadziłam dłuższą konwersację z Johannem. W międzyczasie Kraft wręczył mi kartę magnetyczną do mojego tymczasowego pokoju i odszedł w stronę windy. Forfang bez wahania stwierdził, że może mnie odprowadzić, bo jego pokój jest zaledwie piętro wyżej. Weszłam do małego, wręcz klaustrofobicznego pomieszczenia, które miało zdolności przemieszczania się w górę i w dół. Oparłam ręce o metalową barierkę i przyjrzałam się mojemu odbiciu w lustrze.

-Jutro rano idziemy biegać. - zaoponował właściwie nie pytając mnie o jakiekolwiek zdanie. Przyłożyłam palec do głowy i kilkakrotnie się tam popukałam. - To nie była prośba. To rozkaz. - mrugnął do mnie, a drzwi za moimi plecami rozsunęły się w dwie przeciwne sobie strony. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Przez moją nieuwagę z całym impetem wpadłam na dość masywną sylwetkę kogoś innego.

Już chciałam wydobyć z siebie potulne przeprosiny. Uniosłam wzrok ku górze. Nie potrafię opisać co czułam gdy natrafiłam na ciepło jego brązowych tęczówek. W kącikach oczu zebrały mi się słone krople. Nie stałam tam dłużej niż dwie minuty. W milczeniu wyminęłam rosłą posturę i szybkim krokiem przeszłam przez korytarz. ,,To nie mógł być on.. To wszystko mi się zdawało..'' - usilnie sobie wmawiałam. Oparłam plecy o zimną ścianę i zsunęłam się po niej bezwładnie. Po chwili poczułam przy sobie ciepło ciała innej osoby, ale nie byłam w stanie normalnie kontaktować. Wiara czyni cuda, ale dlaczego tym razem jeden z ich, przeobraził się w odnowienie zaschniętych ran?

*********************
Jest i 24 :). 
Myślę, że dobrze wiecie kogo Malak napotkała po wyjściu z windy.
Nie jestem dobra w budowaniu napięcia. xD
 Rozdziały nadal będą pojawiały się nieregularnie. 
Po testach na pewno się to zmieni :3. 
Mam nadzieję, że podobał wam się powyższy rozdział.
Cieszę się z kolejnego tysiąca wyświetleń. 
Tak szybko to leci. 
Nie sądziłam, że ktoś zechce to czytać.
A tymczasem już ponad 14000 odwiedziliście tego bloga.
DZIĘKUJE <3.
Pozdrawiam :*

4 komentarze:

  1. ssssssiiissssss oj dobrze wiemy kto to jest ;pppp
    Malak moja gwiazdeczka. Jak ona coś powie, to niech kazy się chowa. XD
    Nic innego mi nie pozostaje jak tylko wyczekiwać na kolejny cudowny rozdział
    Wesołego jajka my dear <3333333
    Buziaczki
    i weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo! ;*
    Czy to ten KTOŚ, kto ja myślę? :D Jej! To cudownie przecie! *0*
    I ten opis jej przeżyć, gdy napotkała te dobrze jej znane tęczówki. *-* To było cudowne, naprawdę! ;D
    I... Kochana, jesteś dobra w budowaniu napięcia, bo ja już tutaj cała chodzę w oczekiwaniu na nexta! ;)
    Buziam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale końcówka, no! :D
    Tak, ja też domyślam się kim jest ta osoba! ^^
    Kochana, chcę Cię bardzo przeprosić, że zjawiam się dopiero teraz i zapewnić, że nadrobiłam wszystkie zaległości. :) Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. :*
    Rozdział jest naprawdę świetny! Bardzo, bardzo mi się podoba. :)
    Wiesz, zdążyłam się nieźle uśmiać podczas tego rozdziału. Mniej więcej w tym momencie: "- Nie wygląda jak Arabka. - skomentował uszczypliwie chłopak (...)
    -Gdzie Twoja chusta? - rzucił, a jego prawy kącik ust uniósł się ku górze. Wargi Krafta zadrgały w oznace oburzenia. Posłałam mu litościwe spojrzenie.
    - Została tam gdzie Twój rozum. - odpowiedziałam i z gracją zmniejszyłam dzielącą nas odległość. - Skoro już oceniamy po wyglądzie.. Przypominasz nielota tułającego się po Pucharze Kontynentalnym, a w najlepszym przypadku po trzecich dziesiątkach Pucharu Świata. Wybierasz się na Mistrzostwa, aby w końcu nauczyć się czym są prawdziwe skoki, czy jedziesz tam, żeby stać się pośmiewiskiem innych?". :'D Mistrzyni ciętej riposty! :D
    Kochana, końcówka mnie na maxa zaciekawiła, bo opis jej uczuć pobudził moją wyobraźnie do maximum. :D
    Dodawaj mi tu kolejny raz - dwa! ^^
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju jeju jestem
    Nareszcie znalazłam czas i na komentarz.
    Rozdział świetny *-*
    Ej ej ej... Nie wolno przerywać w takim momencie! To jest złe. I to bardzo! Ciekawe czy ten chłopak jest tym, o którym myślę 😋
    Czekam na następny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń