niedziela, 13 marca 2016

Cud dwudziesty trzeci :)

Mam czasami wrażenie, że życie toczy się bez mojego udziału. Staje się wtedy nieobecnym obserwatorem wszystkich zdarzeń. Są to dni w których zupełnie odłączam się od ludzi i wszystkich interakcji jakie mają z nimi związek. Staram się wystrzegać takich chwil jak ognia, bo właśnie wtedy uświadamiam sobie jaki odmienny charakter posiadam. W momencie zamyślenia nie zwróciłam nawet uwagi gdzie dotarliśmy wraz z moim towarzyszem. Stefan zawsze był bacznym ,,detektywem'' mojego obecnego nastroju i zanim otworzył drzwi do jednej z najprzytulniejszych restauracji w całym Innsbrucku przystanął na chwilę i chwycił moje ramię.

- Coś się dzieje. - to zdecydowanie nie było pytanie, lecz stwierdzenie. Wyrywając mnie z odległej krainy podświadomości zwrócił na siebie całą moją uwagę. Zamrugałam kilkakrotnie śniadymi powiekami, próbując przyswoić to co właśnie wydobyło się z jego ust. Skupiłam swój wzrok na jego czekoladowych tęczówkach i delikatnie zmrużyłam oczy. - Malak.. - zaczął uważnie obserwując moją reakcję. Co miałam mu powiedzieć? Że tęsknie za kimś kto już niedługo zostanie ojcem dla dziecka innej dziewczyny? - Wiem, że trudno pogodzić się z obecnym stanem rzeczy, ale nie jestem tu po to aby patrzeć jak z każdym kolejnym dniem przygasasz i zamykasz się w sobie. - jego druga dłoń powędrowała tym razem na lewą kończynę.

- Przepraszam, jestem straszną egoistką. - przemówiłam drżącym tonem, starając się uspokoić buchające w mojej duszy i głowie emocje. Czy tak łatwo było zagłuszyć donośny głos bicia serca, który stale przypominał o niedawnej, nieszczęśliwej miłości? Czy zawsze droga do szczęścia jest kręta i wyboista, a może to podróżnik zgubił się z racji jej zawiłości? - Pogubiłam się. - dodałam jeszcze mniej pewnie. - Tęsknie za nimi. - zakończyłam spuszczając podbródek, tak aby uniknąć jego troskliwego spojrzenia. - Nie sądziłam, że spotkają mnie tu takie uczucia.. Chowana przed wszystkimi realiami życia zbyt szybko zderzyłam się z bezwzględną rzeczywistością. Zupełnie niedoświadczona zostałam rzucona na głęboką wodę. Nic dziwnego, że nie radzę sobie nawet z prostymi relacjami międzyludzkimi. - poinformowałam. Aby wyrzuty sumienia zmieszane z obcym odczuciem nie zaległy mi dłużej w krtani, natychmiast przełknęłam ślinę.

- Od dziś będziesz ze mną jeździć na każde zawody. Do końca sezonu nie zostało wiele. Twoja praca jest tylko dorywcza, a poza tym jeśli masz ryzykować konflikt z prawem to lepiej z niej zrezygnuj. Odetniesz się nieco od problemów. Poznasz nowych ludzi.. - zaczął wyliczać. Zdezorientowana postanowiłam doszukać się prawdziwych intencji Krafta, ale on w oczach miał wymalowaną tylko i wyłącznie szczerość.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Co jeśli znowu się na kimś zawiodę? - spytałam niechętnie opierając dłoń o mur restauracji. Cierpliwie czekałam na jego odpowiedź nad którą dość intensywnie myślał, co zauważyłam po ściągniętych brwiach i zadumanym wyrazie każdej rysy jego twarzy. Westchnął cicho po czym lekko zacisnął wargi.

- Nie każę Ci szukać nowej miłości. Możesz się z kimś zaprzyjaźnić. Podobno jest tylu fajnych skoczków.. Oczywiście lepszego ode mnie nie znajdziesz, ale kogoś podobnego, czemu nie? - obdarzył mnie jednym ze swoich najszerszych uśmiechów, a moje kąciki mimowolnie zadrgały ku górze. - Zgódź się, a nie pożałujesz. W końcu załapiesz co nieco o skokach i ewentualnie imprezach, bo są one skutkiem ubocznym wyjazdów w nieznane dotąd miejsca. - ponownie podjął próbę rozluźnienia atmosfery, która znacznie mi się udzieliła. Pokręciłam rozbawiona głową i nacisnęłam złotą klamkę drzwi od lokalu.

***

- Więc chcesz wyjechać i tak po prostu zostawić mnie samą ? - zapiszczała Sabira rzucając deską do krojenia o blat. Uniosłam brwi w geście zdziwienia. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jej strony. Odwróciła się na pięcie i po wykonaniu paru kroków stanęła tuż przede mną. - Uważaj na siebie, Malak. - powiedziała, tak jakbyśmy miały zobaczyć się po raz ostatni. - Nie pozwolę na to, żebyś znowu przechodziła gehennę przez któregoś z tych pacanów. - zamrugała powiekami i utkwiła w mojej twarzy bezradny wzrok. - Bądź silna. - uśmiechnęła się delikatnie i klepnęła subtelnie moje ramię. Nadal nie mogłam wyjść z podziwu i zaskoczenia dla jej postawy.

Wstałam z drewnianego krzesełka. Przeszłam parę metrów kwadratowych naszego zakątka. W mieszkaniu, które udało nam się wynająć za 500 euro miesięcznie były 3 pomieszczenia. Kuchnia, łazienka i pokój dzienny, który był też naszą sypialnią. Usiadłam na materacu, który leżał na podłodze, tuż pod parapetem, odchodzącym od okna. Swą głowę oparłam o dłonie. Łokcie automatycznie umiejscowiły się na podciągniętych prawie pod brodę kolanach. Przymknęłam powieki.

Czy na prawdę znów chciałam zaryzykować? Odkreślić smutną rzeczywistość grubą kreską? Stanąć naprzeciwko przeznaczenia? Przecież już raz to uczyniłam. Ponownie miałam uciec od szarej rzeczywistości? Nic nie dzieje się bez przyczyny. Za każdym cierpieniem kryje się jakiś powód. Nigdy nie obwiniałam o to Boga, bo tylko on był przy mnie od narodzin, wspierał i pomagał w najcięższych chwilach. Szczerze wierzyłam, ze teraz również wskaże mi tą odpowiednią drogę.

- Obiad gotowy. - donośny głos należący do Sabiry przerwał głuchą ciszę, dzięki której moje myśli mogły się ulotnić i owiać cały organizm. Przejechałam opuszkami palców po odsłoniętych kolanach, po czym naciągnęłam na nie szary, wełniany sweter. Westchnęłam cicho, uwalniając przy tym resztę wątpliwości. Pragnęłam aby zniknęły już raz na zawsze. Tak na prawdę nie wiemy kiedy nasz żywot się skończy. Należy korzystać ze wszystkich dóbr jakie posiadamy i dlatego właśnie podjęłam najlepszą dla siebie decyzje.

***

- To tylko 280 kilometrów. - jęknęłam zapinając ostatni suwak czerwonej walizki, którą parę miesięcy temu dostałam od Gregora, ale o tym fakcie chciałam jak najszybciej zapomnieć. - Jadę do
Bad Mitterndorf, a nie na koniec świata, to blisko. - dodałam, ściągając dość duży przedmiot ze stołu. Kilka dni wcześniej intensywnie myślałam nad zabraniem rzeczy w plecak Sabiry, ale zrezygnowałam z tego pomysłu za jej namową, w wyniku czego torba, o kolorze krwi była prawie pusta.

- O 280 kilometrów za daleko. - stwierdziła szatynka obejmując moja drobną posturę swym ramieniem. Wtuliłam twarz w jej zagłębienie przy obojczyku i pokiwałam z dezaprobatą swą głową. Poczułam jej ciepłą dłoń, klepiącą mnie lekko po barku. - Pamiętaj co ci mówiłam. Jak przyjedziesz zapłakana to już lepiej szykuj się na długie kazanie. - zakończyła, odsuwając się ode mnie. Jej ręce ułożyły się na moich przedramionach. - Możesz ufać tylko Stefanowi. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak się przed tym bronisz?

- Nie chcę wysłuchiwać twojej gadaniny. - skwitowałam, poważniejąc. - Skończyłoby się to tak samo jak pozostałe relacje, które chciałabym nawiązać. - dodałam łapiąc uchwyt walizki. Posłałam jej całusa w powietrzu i nacisnęłam klamkę od ciemnych, ciężkich drzwi wyjściowych. Wtedy nie było już odwrotu. Miałam zamknąć ten rozdział raz na zawsze. Żałuje tylko, że głębokie rany tak łatwo się odnawiają.

*Gregor*

- Zostajesz w domu. Po pierwsze niedługo będziesz rodzić, a ja nie doprowadzę do tego abyś wywołała na skoczni tak duże zamieszanie. Po drugie nie chce żebyś jechała tam jako moja towarzyszka. - odrzekłem surowo, wyrywając swoją dłoń z jej uścisku. - Nie próbuj mnie zmanipulować, bo będę Cię ranił jeszcze bardziej. Musisz zrozumieć, że dawnego Gregora już nie ma, a jedyne cechy jakie we mnie zostały są negatywne. - zacisnąłem zęby.

- Po co to robisz? Przecież zawiesiłeś karierę. - wypaliła nieco zmieniając nastawienie i front na ofensywny. - Nie radzisz sobie z problemami, a w ten sposób tylko sobie o nich przypomnisz. - jej słowa były prawdziwe, ale nie do końca wierzyłem w nagłą szczerość, szczególnie po tak okrutnych stwierdzeniach jakimi ją obdarzyłem.

- Dobrze, że ty doskonale panujesz nad kłopotami i własnym życiem. Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć. - syknąłem. - Gdyby nie ja skończyłabyś na bruku. Wybacz, ale to nie moja wina, ze Twoje mieszkanie spłonęło. Przygarnąłem Cię tylko ze względu na dziecko, które w sobie nosisz. Przepraszam, że okazałem Ci tą krztę litości. Jesteś na tyle wredna, że umiesz doszukiwać się tylko tej złej strony medalu. Nie, nie jadę tam, żeby zabawiać się z innymi, bo w przeciwieństwie do ciebie nie wskakuje byle komu do łóżka. - nieco podniosłem ton głosu. Wziąłem do ręki czarną torbę i wyminąłem blondynkę w przejściu, pozostawiając ją samą z myślami.

Tęskniłem za skokami, to fakt. Miałem jednak świadomość, że potrzebuje przerwy, bo męcząc się z tym tylko coraz bardziej się dobijałem. Nie wiedziałem, czy kibicowanie przyniesie mi tyle samo radości co kiedyś skakanie, ale człowiek musi spróbować wszystkiego. Takie doświadczenie mogło mi w pewnym sensie pomóc. Popatrzeć z dala na loty innych. Na ich radość po udanym występie i złość po haniebnej przegranej. Los dał mi szanse obserwowania tego wszystkiego i odcięcia się od własnych smutków i pretensji. Los? A może to Bóg? Może właśnie wiara poniekąd uczyniła ten cud?

*****************
Jest i 23!
Musiałam nieco przypomnieć sobie jak dużą motywację 
miałam na początku tego opowiadania, 
bo w pewnym momencie znowu zaczęłam tracić na to chęci..
Dałam radę! 
Powiedziałam sobie, że muszę napisać i naszła mnie wena. 
Dziękuje ponownie za każdy zostawiony pod rozdziałami komentarz, bo to dodatkowo motywuje. 
Dziękuje i pozdrawiam :*.

3 komentarze:

  1. To jest to. Moment, na który czekałam czyli Greg i Malak znów się zobaczą! Zastanawia mnie, co zrobi, kiedy ujrzy byłego chłopaka i czy oboje będą próbowali jakoś to wszystko rozwiązać. Oczywiście znasz moje zdanie i wiesz, że ta para to dla mnie strzał w dziesiątkę, ale podkreślam jak zawsze, że nie wierzę za bardzo w pomyślność ich związku. To Stefan jest tu głównym bohaterem, także mam inne domysły.
    Właśnie, Stefan jest cudowny. To najlepszy przyjaciel pod słońcem, chyba jedyna osoba, która w jakiś sposób mogłaby pomóc wyjść Malak z dołka. Powinna mu w pełni ufać, ale czuję, że on ma zupełnie inne intencje. Bo mieć ją przy sobie ze względu na przyjaźń to nie wszystko :)
    Nie mogę się doczekać następnym rozdziałów opisujących te wyjazdy i kibicuję Malak w tym wszystkim. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    I nawet komentarz napisałam <3
    Gregor i Malak sie spotkają! Jej! Moja mina gdy się o tym dowiedziałam? Bezcenna.
    Ciekawe co zrobią kiedy nareszcie się zobaczą. Jeju tyle myśli mam teraz w głowie. I weź się teraz ucz z niemieckiego.
    Stefan jest kochany. Taki przyjaciel to skarb. Nasza Malak może mu w zupełności zaufać *-*
    Czekam na następny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejooł! ;*
    Stefan! <3 Jaki uroczy. *0* Matko, to dosłownie SKARB, chłopak ZŁOTO, no! ;o Gdzie ta Malak znalazła takiego przyjaciela, no? ;o
    Jjajajajajajajaj! Greg i Malak! Jupi! *0* Nareszcie, no! ;D Ciekawe, co przyniesie ze soba to spotkanie. Będzie na pewno bardzo ekscytujące!
    Czekam zatem. buziaczki. ;**

    OdpowiedzUsuń